"Super Express": - Filip Libicki stwierdził ostatnio, że to pani tak naprawdę rządzi w PJN i wybór Pawła Kowala oraz rezygnacja ze stanowiska Kluzik-Rostkowskiej to efekt pani działań. Cicha woda brzegi rwie.
Elżbieta Jakubiak: - Po pierwsze Filip nie ma racji. A po drugie nigdy nie byłam cichą wodą, która by jakikolwiek brzeg rwała. Przykro mi, że zamiast zrezygnować normalnie, postanowił szukać wykrętów, bo nie stać go na choćby odrobinę publicznej szczerości. Jeżeli priorytetem jest dla niego wejście do parlamentu i uważa, że ma większe szanse gdzieś indziej, to proszę bardzo, niech próbuje. Ale niech nie dorabia do tego filozofii, która jest po prostu czystym wymysłem.
Przeczytaj koniecznie: Bielan WRACA do PJN? Woli Kowala od Kluzik-Rostkowskiej
- Czyli odżegnuje się pani od jego stwierdzenia?
- Rozmawialiśmy w klubie, w obecności wszystkich posłów i europosłów o tym, kto ma kandydować na prezesa partii. Pojawiły się dwie kandydatury - Pawła Kowala i Joanny Kluzik-Rostkowskiej. Wszyscy zgodzili się na obie propozycje i wtedy zapytaliśmy się obojga, czy zgadzają się kandydować. Paweł się zgodził, a Joasia odmówiła. Mieliśmy dwóch kandydatów, normalne wybory.
- Brzmi bardziej jak scenariusz filmu familijnego.
- Ale my naprawdę mamy dobre relacje. Pawła Kowala znam od lat 15, Pawła Poncyljusza od 10, a Joannę Kluzik-Rostkowską od kilku. I prócz tego, że jesteśmy razem w polityce, stanowimy grono kolegów i przyjaciół. Potrafimy sobie powiedzieć szczerze, mówić sobie nie tylko komplementy, ale i prawdę, nawet jak jest trudna. To wielu ludzi w Sejmie irytuje.
- Rozumiem, że przyjaźń jest najważniejsza, ale jednak w PJN już nieźle trzeszczy. Najpierw Adam Bielan, potem Filip Libicki, a teraz zapowiada się, że nawet Kluzik-Rostkowska odejdzie z partii. Dociągną państwo do wyborów...
- Spokojnie, damy radę. Przede wszystkim Filip Libicki nigdy nie zapisał się do partii, a był tylko członkiem klubu parlamentarnego. A Joanna Kluzik-Rostkowska na pewno nigdzie się nie wybiera.
- Aż tak jest pani tego pewna?
- Na 99,99 proc. Te informacje o odejściu Joanny to po prostu okropny atak na nas wszystkich. Wszyscy znamy Joasię, wiemy, że jest twórczynią PJN, jego główną twarzą i wiemy, że czuje się za ten projekt odpowiedzialna. Wszyscy ustaliliśmy, że idziemy sami do wyborów. I tego się trzymamy.
- Czyli nie zobaczymy serii spektakularnych powrotów do PiS bądź transferów do PO?
- Nie zobaczymy, na pewno.
Patrz też: Joanna Kluzik – Rostkowska NIE JEST już szefem PJN! Kowal przejął stery
- Aż trudno w to uwierzyć. Daje pani słowo?
- Ma pan moje słowo honoru, że ani ja, ani moi koledzy nigdzie się nie wybieramy. Mało tego, kolejna grupa ludzi z PO chce do nas przejść w różnych miastach, a nawet mamy sygnały, że jeszcze w tym parlamencie nasz klub zasili kilku posłów.
- Kto konkretnie?
- Wszystko w swoim czasie.
- Najpierw kino familijne, teraz scenariusz filmu science fiction.
- Ale u nas naprawdę wszystko jest jak w najlepszym porządku! Jasne, mamy znacznie gorszą sytuację finansową niż większość partii, bo utrzymujemy się głównie z datków naszych członków. Z jednej strony atakuje nas PiS, z drugiej PO. Ale my tę walkę wygramy.
- Wybór Pawła Kowala ma wam w tym pomóc?
- Joanna zrobiła wielką pracę przez ostatnie miesiące - to jej wielka zasługa. Ale dzisiaj to Paweł ma więcej siły od Joasi. Mniej walczył na froncie na początku, gdy tę partię tworzyliśmy. Potrzebowaliśmy teraz osoby, która przejmie taką rolę twardego lidera w kampanii wyborczej. A Paweł ma zarówno charyzmę, koncepcję, jak i mnóstwo siły, by udźwignąć ciężar przywództwa.
- Nie zmienia to faktu, że rezygnacja Kluzik-Rostkowskiej wygląda jak ucieczka z tonącego okrętu.
- Wcale nie. Jesteśmy znacznie silniejsi niż pół roku temu. Mamy wielkie struktury, porównywalne niemalże z tymi, którymi dysponują partie rządzące. Mamy tysiące prężnie działających zwolenników na Facebooku. Ludzie cały czas zapisują się do naszej partii.
- Wie pani, jak to się nazywa? Propaganda sukcesu. Gdzie są te tłumy ludzi, struktury? Proszę mi pokazać.
- Wszędzie! W każdym mieście! Największe struktury mamy na Dolnym Śląsku, blisko 300 członków. Silni jesteśmy również na Mazowszu i w Warszawie. Łącznie w PJN ponad 2000 osób złożyło deklaracje członkowskie.
- Piękna wizja wielkiego PJN. Tylko ten 1 proc. w sondażach.
- Polityki nie robi się od sondażu do sondażu.
- Ale chyba trochę one dają państwu do myślenia?
- Myślę o tym każdego dnia. I w ramach tego myślenia wybieramy się w Polskę przedstawiać nasz program.
- To ciekawe, zwłaszcza że dla większości społeczeństwa wciąż jesteście raczej partią "fajnych ludzi z PiS" niż politykami ze swoją wizją Polski. Ciężko powiedzieć, jakie jest wasze stanowisko w wielu kwestiach.
- To proszę zapytać. Może w końcu mniej będziemy mówili publicznie o naszych przejściach - wyjściach, a więcej o poglądach.
- Proszę bardzo. Parytety dla kobiet - tak czy nie?
- Jesteśmy przeciwko, bo jesteśmy za równouprawnieniem kobiet. Najpierw trzeba zmodyfikować rynek pracy, by nie dochodziło w jego ramach do dyskryminacji kobiet. I dodatkowo dać kobietom dłuższe urlopy wychowawcze i macierzyńskie, a matkom z niepełnosprawnymi dziećmi zagwarantować umowę o pracę, a nie zasiłki w wysokości 504 zł.
- Związki partnerskie?
- Nie, bo jeżeli ktoś chce obecnie uregulować swoje relacje z osobą zdolną do czynności prawnej, to może sobie podpisać umowę cywilnoprawną, w której wszystko zawrze. Wszystko inne jest próbą zrównania małżeństw ze związkami.
- In vitro?
- Jesteśmy za uregulowaniem wszystkich spraw bioetycznych, a potem dyskutowaniem o in vitro. Ale w kwestiach światopoglądowych dajemy swoim członkom prawo do własnego zdania.
- Aborcja?
- Ja jestem za ochroną życia od poczęcia aż do śmierci, ale uważam obecne prawo za najlepszy kompromis.
- OK, to gdzie jest ta wielka różnica między PJN a PiS?
- My jesteśmy za racjonalnością w polityce, ale również popieramy sprawne, silne i nowoczesne państwo. A dla mnie elementem takiego państwa jest nowoczesna polityka rodzinna, niskie podatki, brak myta na drogach, które wprowadza obecny rząd, nie oglądając się na kieszenie swoich obywateli. Jesteśmy gospodarczymi liberałami, którzy pamiętają też, jak ważna jest instytucja rodziny.
- Ale to Paweł Poncyljusz stwierdził, że Kluzik-Rostkowska powinna zrezygnować z wielkiej polityki, bo ma dzieci. Bardzo prorodzinny cytat.
- Nie powiedział, że powinna zrezygnować. Powiedział, że takim kobietom ciężko jest połączyć osobiste, rodzinne ambicje z ambicjami polityka. Ja za każdym razem muszę decydować, czy idę na wywiadówkę, czy na głosowanie do Sejmu. Albo czy Dzień Dziecka spędzam w Sejmie, czy ze swoimi dziećmi.
- Bycie politykiem może być też ciężkie, kiedy pojawia się niechęć ze strony dawnych kolegów partyjnych.
- Już się do tego przyzwyczaiłam. I boleję nad tym, że wygląda to tak, a nie inaczej. Powinniśmy być bardziej dorośli, a nie obrażać się jak dzieci. Pozdrawiam tych, których znam od lat, ale żadnych dłuższych rozmów nie ma.
- Z prezesem również?
- O prezesie Kaczyńskim nie będę już nigdy mówić.
- Nigdy? Jest aż tak źle między państwem?
- Ostatni raz rozmawiałam z nim w dniu, kiedy mnie wyrzucał z partii. Od tego momentu nie mamy kontaktu, prócz kurtuazyjnych skinięć głową na niektórych posiedzeniach Sejmu.
- Czy to wyklucza jakiekolwiek rozmowy polityczne z PiS?
- Nie mam zamiaru prowadzić z PiS rozmów.
- A po wyborach?
- Po co spekulować tak daleko? Teraz przygotowuję się do kampanii, w której będę konkurowała z PiS i PO i chcę zająć trzecie miejsce.
Elżbieta Jakubiak
Posłanka PJN, dawniej PiS, minister sportu i turystyki w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, była szefowa Gabinetu Prezydenta RP