Nasi sąsiedzi zza zachodniej granicy chyba już zapomnieli, ile zła nam wyrządzili. W środę na zamkniętym posiedzeniu frakcji CDU/CSU niemiecka polityk oskarżyła Polskę o współodpowiedzialność za wybuch II wojny światowej. - Polska już w marcu 1939 roku dokonała mobilizacji - powiedziała Erika Steinbach (67 l.). To, według niej, miało sprowokować Hitlera do napaści na nasz kraj. Nie dość, że szefowa Związku Wypędzonych obwinia nas o wybuch wojny, to jeszcze broni Arnolda Toelga (76 l.) i Hartmuta Saengera (70 l.), członków władz Związku Wypędzonych. Toelg skrytykował odszkodowania przydzielane za przymusową pracę w III Rzeszy, a Saenger stwierdził, że w 1939 roku wszystkie mocarstwa europejskie były chętne do wojny, a Polska była "wyjątkowo wojownicza".
Wypowiedź Steinbach wywołała w Niemczech burzę, ale niechętna Polakom polityk nie wycofała swoich słów. Zapowiedziała wprawdzie, że nie będzie ponownie startować do zarządu CDU/CSU (partii rządzących w Niemczech), jednak dalej oczernia Polskę. Dodała, że Europa Wschodnia była regionem niewolniczym, gdzie harowali biedni Niemcy i że niemieckie rządy nie interesują się "niezliczonymi masowymi grobami, w których leżą niemieckie ofiary".
Dla naszych sąsiadów to wciąż jednak za mało, by ukrócić wyskoki Steinbach. Co prawda część niemieckich polityków ostro potępiła jej wypowiedzi, ale czołowi przedstawiciele CDU/CSU, między innymi Angela Merkel (56 l.), stanęli w jej obronie. - Ta wypowiedź była kwestionowana ponad miarę. Wina Niemiec za wywołanie wojny nie była kwestionowana przez panią Steinbach - podkreślił rzecznik Merkel.