Ostanie miesiące były dla Eugeniusza Kłopotka wyjątkowo szczęśliwe. Poseł zakochał się, po raz trzeci stanął na ślubnym kobiercu, no i został tatą.
Mały Adaś i jego mama kompletnie zawrócili mu w głowie.
Nawet partyjni koledzy Kłopotka opowiadają, że zmienił się, złagodniał i częściej się uśmiecha.
Nic więc dziwnego, że po posiedzeniu Sejmu polityk wsiadał do pociągu i jechał do Krakowa, gdzie mieszkała jego ukochana. I to tak co tydzień. W końcu wziął sprawy w swoje ręce - zamówił ciężarówkę, spakował walizki i ściągnął najbliższych do Warszawy (polityk wynajmuje tu mieszkanie nieopodal Sejmu). W weekend dzielnie wnosił do mieszkania walizki i meble.
- Teraz będę już kursował tylko na krótkich dystansach. A zamiast marnować czas w pociągu, będę go spędzał z żoną i synkiem - śmieje się polityk. O małym Adasiu mógłby opowiadać godzinami. - Sprawia, że jestem szczęśliwym człowiekiem - wyznaje. O żonie tymczasem mówi niewiele. - Jest cudowną kobietą i szanuje swoją prywatność - ucina szybko.
Do tej pory los nie obchodził się z nim łaskawie. W wypadku samochodowym stracił rodziców, a jego pierwsza żona umarła zaraz po urodzeniu mu syna. Drugie małżeństwo posła chyba udane nie było, skoro rozszedł się z żoną. Na szczęście zły los się odwrócił.