Politycy mieli ze sobą rozmawiać na temat zmiany ordynacji wyborczej do europarlamentu. Jak twierdzi "Gazeta Wyborcza", w czasie przyszłorocznych wyborów chcieli wprowadzić tzw. listy krajowe. A to rozwiązanie korzystne byłoby dla dużych partii. Mandaty zdobyliby ci, których liderzy umieszczą wysoko na listach. Protasiewicz i Czarnecki mieliby niemal zagwarantowane miejsce w przyszłej kadencji. Obaj nie przyznają się do tych rozmów. A jak pracują obecnie? W tej kadencji było już prawie 200 dni posiedzeń PE. W naszym rankingu wzięliśmy pod uwagę jeden, naszym zdaniem najważniejszy, wskaźnik - frekwencję. W tabeli obok dokładnie widać, ile dni posiedzeń parlamentarnych opuścili rekordziści. Najwięcej nieobecności ma Janusz Wojciechowski (59 l.) z PiS. Opuścił więcej niż co czwarty dzień posiedzeń. - Jestem na wszystkich posiedzeniach, na których moja obecność jest niezbędna. W poniedziałki przeważnie spotykam się z ludźmi w moim biurze. I nie wyrabiam się z dotarciem do Strasburga. Nie statystyka jest ważna, ale rzeczywista praca. A ja zapewniam, że jestem pracowitym posłem - mówi nam Wojciechowski. Tuż za nim, na liście największych nieobecnych są - Michał Kamiński (41 l.) z PJN i Jacek Protasiewicz (46 l.) z PO. Za taką pracę europosłowie zarabiają ponad 30 tys. zł miesięcznie i mają liczne dodatki.
Lista najbardziej leniwych europosłów: EUROLENIE to m. in. Jacek Protasiewicz i Ryszard Czarnecki
Parlament Europejski to polityczny raj! Astronomiczne zarobki i brak kontroli - oto atuty tej pracy. Europosłowie PO i PiS chcieli zawrzeć cichy sojusz, który gwarantowałby im miejsce w ławach PE przyszłej kadencji. Rozmowy w tej sprawie mieli prowadzić Jacek Protasiewicz (46 l.) z PO i Ryszard Czarnecki (50 l.) z PiS, czyli czołówka parlamentarnych euroleni.