Wszystko zaczęło się kilka miesięcy temu. Adam K., były menedżer jednej z sieci hipermarketów, jak się później okazało - mózg operacji, wpadł w poważne kłopoty finansowe. Wspólnie ze swoim kolegą Mikołajem G. wymyślili plan zdobycia fortuny.
- Podłożymy bomby pod sklepy IKEA i zażądamy od nich okupu - miał powiedzieć Adam K. do swojego kompana Mikołaja, który w przeszłości już wielokrotnie miał problemy z prawem. Handlował m.in. narkotykami. Terroryści przyjęli zasadę, że będą uderzać tylko w zachodniej Europie, by nikt nie domyślił się, że są Polakami. Ikeabomberzy pierwszy raz zaatakowali 30 maja w belgijskiej Gandawie. Tam doszło do dwóch wybuchów. Na szczęście nikomu nic poważnego się nie stało. Ucierpieli jedynie pracownik i ochroniarz sklepu, którzy mają problemy ze słuchem.
Kolejne ładunki eksplodowały we francuskim Lille i holenderskim Eindhoven. Scenariusz zamachów był identyczny. Terroryści sami stworzyli niewielkie ładunki wybuchowe, umieszczali je pod paletami z towarem, a po wyjściu ze sklepu detonowali bomby. Byli nie do rozpoznania. Używali lateksowych masek i peruk. Policjanci z Holandii, Belgii i Francji nie powiązali ze sobą trzech wybuchów, a zamachowcy zapadli się pod ziemię. Kolejne bomby wybuchły 2 września w Dreźnie i w Pradze. Wtedy sprawcy zadzwonili do jednego z członków zarządu sieci IKEA w Szwecji. Zażądali 6 mln euro okupu. Po wpłaceniu tej kwoty na zagraniczne konto mieli zaprzestać ataków. Grozili, że za każdy dzień zwłoki będą naliczali 10 tys. euro odsetek. Wtedy stało się jasne, że za wszystkimi zamachami stoją ci sami sprawcy. Do akcji wkroczył Europol, który zaangażował w sprawę policję ze wszystkich krajów Europy. Polscy oficerowie z Centralnego Biura Śledczego odkryli, że zamachowcy dzwonili do władz IKEA w Szwecji z województwa dolnośląskiego. Po nitce do kłębka dotarli do zamachowców. 5 października CBŚ zatrzymało ich, gdy przejeżdżali przez województwo kujawsko-pomorskie.
- Prokuratura Apelacyjna we Wrocławiu postawiła im już zarzuty wymuszenia rozbójniczego i sprowadzenia zagrożenia dla życia i zdrowia wielu osób. Grozi im za to 10 lat więzienia. Sąd zdecydował, że zostaną aresztowani na trzy miesiące - tłumaczy Mariusz Sokołowski, rzecznik Komendy Głównej Policji. Nie wiadomo, czy Ikeabomberzy przyznali się do winy. - Na tym etapie nie mogę tego potwierdzić. Obaj złożyli obszerne wyjaśnienia - mówi Wiesław Bilski z Prokuratury Apelacyjnej we Wrocławiu.