W trakcie kończącej się w tym tygodniu kadencji Parlamentu Europejskiego, polscy europosłowie mieli możliwość pracy w Sejmie i chętnie z tego korzystali. Bruksela fundowała im bowiem za to specjalne diety w wysokości 304 euro dziennie. Wystarczył podpis na liście obecności.
W ostatni piątek 11 kwietnia, na posiedzeniu sejmowej komisji ds. unii europejskiej pojawiło się kilku europosłów, którzy wpisali się na listę obecności, by po kilku chwilach opuścić posiedzenie. Zgarnęli za to wspomniane 304 euro czyli 1200 złotych.
Najszybciej opuścili posiedzenie europosłowie: Marek Siwiec (59 l.) i Jacek Kurski (48 l.). Obaj spędzili w sali obrad ledwie trzy kwadranse.
Również Janusz Wojciechowski (60 l.) zbytnio się nie napracował. Chwilę po wejściu, wyszedł rozmawiać przez telefon. Wrócił, wytrzymał kilka minut i znowu wyszedł rozmawiać. W sumie był na komisji niewiele ponad godzinę.
Do końca obrad wytrzymał jedynie Tadeusz Cymański (59 l.).
Dlaczego politycy udają, że pracują i biorą za to spore pieniądze ? Marek Siwiec odmówił rozmowy z „Super Expressem”. A Janusz Wojciechowski był wyraźnie zaskoczony naszymi pytaniami.
- Właściwie interesowała mnie tylko jednak kwestia na posiedzeniu komisji. Kwestia Ukrainy. A wyszedłem wcześniej, bo... musiałem udać się na służbowe spotkanie – mówił nam Wojciechowski.
Teraz jego i resztę europosłów biorących kasę za „nicnierobienie” rozliczą wyborcy...