Tuż przed rocznicą katastrofy pod Smoleńskiem wdowa po dowódcy sił powietrznych po raz kolejny walczy o przywrócenie zmarłemu mężowi dobrego imienia, które zszargał raport MAK.
Ewa Błasik, która była gościem „Rozmowy Rymanowskiego” w tvn24 ujawniała, że czuje się oszukana i zdradzona przez polskie władze. Prezydent, który jest zwierzchnikiem sił powietrznych nie wspiera jej, by bronić honoru żołnierskiego gen. Błasika.
- Liczyłam na to, że stanie i powie, ze to niemożliwe, żeby polscy generałowie pili alkohol na pokładzie tego samolotu.
Patrz też: Gen. Błasika nie było w kabinie pilotów tupolewa. Polscy prokuratorzy nie znaleźli żadnych dowodów w aktach śledztwa
Wdowa przekonuje, że oskarżanie jej męża o picie alkoholu na pokładzie samolotu to haniebne kłamstwo. Poza tym nigdy nie wybaczy Rosjanom, że złamali „prawo moralne” i opublikowali na stronie MAK dokładny raport z sekcji zwłok generała. - To są barbarzyńskie metody – podsumowuje.
Reakcja Rosjan na katastrofę jest jednak niczym w porównaniu ze stanowiskiem polskiego akredytowanego przy MAK, pułkownika Edmunda Klicha, który po tragedii podał, że gen. Błasik był w kabinie pilotów.
- Pan Edmund Klich nie może zrozumieć, że mój mąż był innym, nowoczesnym dowódcą. Jakim prawem wypowiada się zaraz po katastrofie, że był w kokpicie i wprowadza wszystkich w błąd, bo ma swoje wizje. Mam wrażenie, że on podyktował ten raport Rosjanom – oskarża wdowa.
- Ktoś powinien zareagować, przecież on zionie taką nienawiścią do polskich pilotów. Jak może człowiek reprezentujący nasz kraj być po stronie Rosjan - stwierdziła. Po czym dodaje, że generał Błasik szkolił żołnierzy zgodnie z systemem NATO, a „Klich był szkolony w rosyjskich szkołach”.