Według szacunków resortu zdrowia w 2009 roku w szpitalach mogło dojść do 835 tys. błędów. Niestety, na sprawiedliwy wyrok pacjenci wciąż muszą czekać latami. Kopacz chce to zmienić i występuje z ustawą o prawach pacjenta. Jeśli chory zrezygnuje z drogi sądowej, będzie mógł starać się o zadośćuczynienie przed specjalną komisją. Za uszczerbek na zdrowiu przyzna ona maksymalnie 100 tys. zł.
Patrz też: Pacjencie zapłać za prąd. W szpitalu w Rudzie Śląskiej pobierają opłaty za prąd!
Więcej, 300 tys. zł będzie przysługiwać, jeśli w wyniku błędu lekarza ktoś straci życie. Komisja będzie mogła także przyznać rentę do 3 tys. zł miesięcznie. Nie są to więc duże pieniądze. Obecnie bowiem sądy zasądzają nawet do miliona złotych.
Walka w sądzie trwa jednak latami. Ministerstwo obiecuje tymczasem rozpatrzenie sprawy w ciągu... 3 miesięcy. Przed komisją ma być też taniej niż w sądzie. Złożenie wniosku ma kosztować 200 zł. W procesie musimy wnieść kilka tysięcy złotych tzw. wpisu stosunkowego.
Dr Adam Sandauer (60 l.), od lat walczący o prawa pacjenta, do pomysłu resortu zdrowia podchodzi jednak z rezerwą. - To mydlenie oczu pacjentowi. Skoro sądy są niewydolne, to trzeba je zreformować, a nie tworzyć jakieś pseudosądy, które mają przyznawać ludziom nie wiedzieć czemu niskie odszkodowania - mówi krótko.
Przeczytaj koniecznie: Rewolucja w kształceniu lekarzy. Ministerstwo Zdrowia szykuje zmiany
Pacjenci skarżą się do Trybunału Praw Człowieka. Ewa Kopacz sprawdzi błędy lekarskie
Skandal i wstyd. Europejski Trybunał Praw Człowieka miesięcznie orzeka nawet w kilkunastu sprawach Polaków, którzy latami nie mogą się w kraju doczekać odszkodowania za błędy medyczne. Tylko w czerwcu Trybunał zajmował się 16 sprawami Polaków. Jesteśmy pod tym względem rekordzistami w Europie. Ewa Kopacz (54 l.) chce zmienić tę statystykę i ułatwić pacjentom walkę o swoje prawa.