Nagroda Człowiek Roku jest przyznawana przez "Wprost" osobom, które wywarły największy wpływ na polską politykę. Zazwyczaj nagradzani są politycy, którzy wygrali wybory lub osiągnęli inne sukcesy w zakresie sprawowanej funkcji. W otoczeniu Ewy Kopacz mówiło się, że w tym roku to ona zostanie lauratką...
Kto jednak chciałby poszczycić się mianem Człowieka Roku "Wprost" w kontekście ostatnich publikacji tygodnika? - W obecnej sytuacji to tak, jakby przyjąć wyróżnienie od jakiegoś brukowca - mówi anonimowy informator "Wyborczej". Doradcy premier dostali oficjalny list od Michała Lisieckiego, wydawcy "Wprost", zapraszający do odbioru nagrody. - Pani premier bardzo dziękuje, ale za krótko pełni swoją funkcję, aby zasłużyć na nagrodę - dyplomatyczną odpowiedź wystosował Marcin Kierwiński, dyrektor gabinetu Kopacz. - Dzisiaj mielibyśmy naprawdę duży problem, gdyby się zgodziła - dodał.
Chodzi oczywiście o ostatnią publikację "Wprost", uderzającą w Kamila Durczoka. W artykule opisano tajemniczy incydent, do którego miało dojść w mieszkaniu znajomej dziennikarza. Szef "Faktów TVN" rzekomo uciekał przed policją, a w owym apartamencie znajdowały się kompromitujące przedmioty i narkotyki. Jak sugeruje "Wprost", należały one do Durczoka. Jednak ani dziennikarze, ani policja nie przedstawiła póki co żadnych dowodów potwierdzających tę śmiałą tezę.
Więcej o aferze Durczoka przeczytasz tutaj.