Wywiad został opublikowany w "Dużym Formacie", reporterskim dodatku do dzisiejszej "Gazety Wyborczej". Ewa Kopacz z wykształcenia jest lekarką, specjalistką w dziedzinie medycyny sądowej. Dlatego jej zaangażowanie w prace nad rozpoznawaniem ciał ofiar smoleńskiej katastrofy było szczególnie duże.
Pani minister wraz z błyskawicznie skompletowaną ekipą lekarzy sądowych, psychologów i genetów przybyła do Moskwy już następnego rana po katastrofie, w niedzielę 11 kwietnia. Właśnie do stolicy Rosji przewieziono ze Smoleńska wszystkie trumny ze szczątkami ofiar.
Bardzo ciepło Ewa Kopacz opowiada o przyjęciu przez Rosjan, którzy bardzo dbali, aby w tych ciężkich dniach zapewnić przybyłym do Moskwy rodzinom ofiar jak najlepsze warunki. Podkreśla, że zachowywali się niezwykle taktownie, a identyfikacja zwłok przebiegała w bardzo czystym, przyzwoitym pomieszczeniu. Trumny, w których zmarli wracali do ojczyzny, zostały sprowadzone z Włoch. Ewa Kopacz nie chciała komentować słów polityków PiS o tym, że prezydent został pochowany w "ruskiej trumnie".
Rodziny zostały zakwaterowane w pięciogwiazdkowym hotelu. Rosjanie przygotowali dla nich ubrania na zmianę, wiedząc, że pogrążeni w żałobie mogli w ogóle nie pomyśleć o tym, że jadą do Moskwy na dłużej i mogą ich potrzebować. Spełniane były ich wszystkie życzenia.
Jednym z najtrudniejszych momentów pobytu w Moskwie dla pani minister było przygotowanie rodzin do tego, co zobaczą: - Starałam się im przekazać, że widok, jaki zobaczą, nie będzie tym widokiem, jakiego się spodziewają. Że w wielu wypadkach to nie będzie cała postać.
Pani minister szczegółowo opowiedziała w wywiadzie o tym, jak wyglądała procedura rozpoznawania przez rodziny ciał ofiar. Najpierw przesłuchanie przez śledczego, potem oglądanie zdjęć fragmentów ciał, dopiero na końcu okazanie całego ciała, jeśli ofiara nie została zidentyfikowana na podstawie fotografii. Wszystko bardzo taktownie i delikatnie.
Niestety, 21 ciał identyfikowano aż dwa tygodnie. Cały ten czas rodziny tych ofiar dzień po dniu wypytywano o znaki szczególne na ciałach ofiar. Były bardzo rozżalone i zgnębione. Napięcie było tak ogromne, że dwóch psychologów, którzy zajmowali się wspieraniem rodzin w tych trudnych chwilach, musiało wracać do Polski. Załamali się.
Teresa Torańska w jednym z pytań wymienia: - Bez problemu zindetyfikowano 14 ciał, 20 rozpoznano po znakach szczególnych. Pozostałe były zdeformowane albo rozczłonkowane. Kopacz odparła: - Nie powinno się o tym pisać.
Sama minister przez cały pobyt w Moskwie pracowała po 20 i więcej godzin na dobę, śpiąc czasem nie więcej niż godzinę. Wspomina, że po zakończeniu procedur była potwornie zmęczona i wszystko ją bolało. Na koniec w rozmowie Torańskiej z Ewa Kopacz pojawił się bardzo osobisty wątek. W katastrofie smoleńskiej zginął przyjaciel pani minister. Ciało rozpoznał docent patomorfologii, który w Moskwie stał się bratnią duszą minister.