To był pracowity tydzień dla Ewy Kopacz. Najpierw robiła porządki w partii - zrugała Radosława Sikorskiego (51 l.) za to, że zbył dziennikarzy, zamiast wytłumaczyć się z wypowiedzi dotyczącej Władimira Putina (62 l.), Donalda Tuska (57 l.) i rozbioru Ukrainy. Następnie szefowa rządu ruszyła na Brukselę negocjować w sprawie szczytu klimatycznego i grożących Polakom podwyżek prądu. W weekend nie zamierzała jednak odpoczywać. W sobotę zajmowała się wnukiem Julianem. - Opieka nad nim nie jest łatwa. W jednym miejscu nie wytrzymuje długo. Więc mama biegała za Julianem po galerii handlowej. I się poślizgnęła. Lekko zwichnęła nogę - opowiada nam Katarzyna Kopacz.
Wiedziałam, że tak się skończy
Ale najwyraźniej pani premier, która jest lekarzem, szybko postawiła sobie diagnozę i zabroniła córce wzywać lekarza. - Postanowiła, że wyleczy się sama - dodaje nam Katarzyna Kopacz. Po powrocie do domu premier zabandażowała nogę, okładała lodem i leżała. Efekty tych zabiegów były piorunujące! Już następnego dnia szefowa rządu była na kolejnym spacerze z wnukiem i córką. - Wiedziałam, że tak się skończy. Znam mamę nie od dziś. Jutro też pewnie będzie biegała - podsumowuje nam Kasia Kopacz. A pacjenci w całej Polsce marzą, by ich leczenie było równie szybkie i skuteczne.
Zobacz też: Ewa Kopacz wróciła z tarczą po szczycie klimatycznym?
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail