- Istniała w Wałbrzychu zorganizowana grupa przestępcza kupująca głosy, pobierająca polityczne haracze?
- Śledztwo, które toczy się od grudnia 2010 roku, nie dało potwierdzenia, aby taka grupa istniała. Nikomu z osób, które są podejrzane w tej sprawie, nie postawiono zarzutu udziału w zorganizowanej grupie przestępczej.
- Ale zarzuty dotyczące korupcji wyborczej postawiono już wielu osobom.
- W sprawie kupowania głosów podczas zeszłorocznych wyborów zarzuty postawiono 11 osobom. Dziewięć z nich usłyszało zarzuty dotyczące wręczania korzyści majątkowej w zamian za skłonienie wyborców do głosowania na konkretnych kandydatów, a dwie osoby przyjęcia korzyści majątkowej w zamian za głosowanie na określonych kandydatów.
- Czyli po prostu jedni mieli wręczać, a inni przyjmować łapówki. Wśród tych osób jest radny PO w Wałbrzychu Stefanos E. Niektórzy twierdzą, że to on kierował grupą kupującą głosy.
- Jego zarzut rzeczywiście dotyczy kierowania zachowaniami innych osób, ale to jest sprawstwo kierownicze. Według kodeksu karnego nie ma to nic wspólnego ze zorganizowaną grupą przestępczą.
- Przecież zarzuty postawiono wielu osobom. To jest ewidentna grupa ludzi działających w konkretnym celu.
- Na podstawie zebranego materiału można stwierdzić tyle, że kilka osób dopuściło się przestępstwa polegającego na wręczaniu korzyści majątkowej i część z tych osób działała wspólnie i w porozumieniu.
- Jeden z zarzutów postawiono Robertowi S., który przyznaje, że kupował głosy na polityków PO. Jego zeznania są wiarygodne?
- Rober S. jest w tej sprawie podejrzanym. Złożył wyjaśnienia, które znalazły potwierdzenie w zebranych przez nas dowodach, m.in. nagraniach prywatnych rozmów.
- Podobno Robert S. był przesłuchiwany na wykrywaczu kłamstw i wyszło, że mówi prawdę.
- Będziemy wnikliwie analizowali to, co powiedział w śledztwie. Było przeprowadzane badanie z użyciem tego urządzenia. Do czasu zakończenia śledztwa nie mogę ujawnić, jakie były wyniki tego badania. Poddany został także innym testom, które pozwolą ocenić to, co mówi w śledztwie.
- W tym śledztwie zeznawał były prezydent Wałbrzycha Piotr Kruczkowski?
- Był przesłuchiwany w charakterze świadka. Zaprzeczył, jakoby miał jakąkolwiek wiedzę na temat kupowania głosów w Wałbrzychu.
- Zarzuty dotyczą kupowania głosów tylko na kandydatów PO i Piotra Kruczkowskiego?
- Sprawdzane były także okoliczności dotyczące kupowania głosów na kandydatów z innych list. Natomiast dowody w tych sprawach nie dawały podstaw, żeby stawiać zarzuty w stosunku do innych osób.
- Więc prokuratura twierdzi, że kupowane były głosy tylko na PO?
- Tak.
- I na tej podstawie sąd zdecydował, by powtórzyć drugą turę wyborów prezydenckich w Wałbrzychu?
- Postępowanie, które dotyczyło unieważnienia wyników i fałszowania wyborów, toczyło się w zupełnie innym trybie. Sąd dysponował swoimi dowodami.
- W ostatnich tygodniach do prokuratury wpłynęły doniesienia dotyczące politycznych haraczy w Wałbrzychu. Złożyli je Ireneusz Zarzecki i Wojciech Czerwiński.
- Wpłynęły dwa zawiadomienia od osób, które pełniły wysokie funkcje w wałbrzyskich spółkach komunalnych. Na razie są to bardzo ogólne stwierdzenia. W najbliższych dniach planujemy przesłuchanie tych panów. Chcemy doprecyzować te informacje.
- Doniesienia panów Zarzeckiego lub Czerwińskiego są wiarygodne?
- Zostaną one szczegółowo zbadane. Być może do 9 października, czyli wyborów parlamentarnych, częściowy materiał dowodowy w tych sprawach zostanie zebrany.
- Zdecydujecie o powołaniu ewentualnych świadków, rozpoczęciu śledztwa...
- Najpierw musimy uprawdopodobnić, że doszło do podejrzenia popełnienia przestępstw, na które oni wskazują. Poza tym do prokuratury wpłynęło zawiadomienie od obecnego prezesa MKP w Wałbrzychu, z którego wynika, że w okresie kilku lat poprzedni prezes miał przywłaszczyć na szkodę spółki ponad 500 tys. zł.
- Na podstawie tego doniesienia panu Zarzeckiemu postawiono już zarzuty?
- Pan Zarzecki nie jest podejrzewanym w tej sprawie. Na razie wpłynęło doniesienie o wyprowadzeniu pieniędzy ze spółki. Większość czynności w tej sprawie prowadzi CBA.
Jest też zawiadomienie od parlamentarzystów: Chlebowskiego, Ludwiczuka, Mrzygłockiej oraz Piotra Kruczkowskiego na pana Zarzeckiego.
- Zawiadomienia te są podobnej treści. Wszystkie te osoby stwierdzają, że pan Zarzecki powiadomił prokuraturę o przestępstwie, które nie miało miejsca.