Sprawa zaginionej Ewy Tylman komplikowała się od ponad tygodnia. W nocy z 22 na 23 listopada ślad po niej zaginął. Wiadomo, że ostatni raz widziała się z "mężczyzną w niebieskiej bluzie" - to jej kolega z pracy. W poniedziałek policja podała, że Ewa Tylman nie żyje, mimo że do tej pory ciała nie znaleziono. Policja uważa, że ciało najprawdopodobniej jest w rzece. Służby będą teraz przeszukiwać Wartę.
- Ewa Tylman poślizgnęła się i wpadła do rzeki, kolega chciał jej pomóc, ale mu się nie udało. Wystraszył się, że może być powiązany ze śmiercią Ewy, dlatego powiedział, że niczego nie pamięta - taką wersję śmierci Ewy Tylman przedstawił detektyw Krzysztof Rutkowski. Wersja Rutkowskiego wyjaśniałaby, dlaczego na rękach mężczyzny znajdowały się zadrapania, o których pisaliśmy wcześniej na Se.pl.
- Przeprowadziliśmy dziś w nocy eksperyment procesowy z udziałem Pani prokurator. Wynika z niego, że Adam Z. razem z Ewą Tylman nie poszli na most Rocha, tylko zeszli na dół nad brzeg Warty. Tu doszło do zdarzenia, w wyniku którego Ewa Tylman znalazła się w wodzie - taką informację przekazał rzecznik poznańskiej policji. To oznaczałoby, że ciało Ewy rzeczywiście jest w Warcie, jeśli doszło do nieszczęśliwego wypadku, o którym mówił jej kolega.
Wyborcza.pl poinformowała, że nieoficjalnie dowiedziała się o przedstawieniu zarzutów koledze Ewy Tylman. Mężczyzna może odpowiedzieć za nieumyślne spowodowanie śmierci.
Zobacz też: Rekonstrukcja zdarzeń. Ewa Tylman z Poznania NIE ŻYJE [MAPA]