Zawiadomienie o znęcaniu się nad zwierzętami wpłynęło do Stowarzyszenia "Pogotowie dla Zwierząt" w minioną sobotę. Do makabrycznych wydarzeń miało dochodzić w jednym z jednorodzinnych domów w Dobrczu. Osoby, które zamieszkiwały na terenie gospodarstwa, prowadziły stowarzyszenie, zajmujące się sprzedażą psów i kotów rasowych. To co zobaczyli funkcjonariusze i członkowie stowarzyszenia "Pogotowie dla Zwierząt" zmroziło krew w żyłach. Zwierzaki żyły w ciasnych klatkach i kartonach. - W trzech pomieszczeniach właściciele hodowli ukrywali 170 psów i kotów. Te psy miesiącami nie wychodziły na podwórko, siedziały w ciemności, we własnych odchodach – podkreśla Krystyna Kukawska, prezes Stowarzyszenia "Pogotowie dla Zwierząt". Lekarze weterynarii, do których trafiły zakupione psy, potwierdzili brak leczenia zwierząt i wady rozwoju. - Kotami także, niektóre umierały leżąc w odchodach, odwodnione, bez pomocy lekarskiej - tłumaczył Grzegorz Bielawski z "Pogotowia dla Zwierząt". To najprawdopodobniej największa likwidacja hodowli psów rasowych w Polsce, jaką do tej pory udało się odkryć. Oprócz psów i kotów policjanci zabezpieczyli także na posesji martwe zwierzęta. Leżały one ukryte w kartonie niedaleko bramy. Były to szczeniaki. Przyczyna ich śmierci znana będzie za kilka dni.
Zobacz: Znany lek na kaszel WYCOFANY ze sprzedaży. Masz go w swojej apteczce?