Skala nieprawidłowości i braku jakiejkolwiek empatii w Domu Schronienia w Zgierzu przeraża. Pacjanci mieli być zaniedbywani, brudni i zawszawieni. Podopiecznym brakowało jedzenia i pomocy lekarskiej. Pięciu z nich zmarło. Co najbardziej bulwersujące, osoba podająca się za księdza, grzebała potem zmarłych w zbiorowych mogiłach. W miejscu pochówku zabrakło jednak krzyży i tabliczek z informacją, kto dokładnie spoczywa w grobach.
- Zdziwiło mnie, że nie podjechał karawan, tylko zwyczajny, cywilny samochód. A pomocnikiem "księdza" był bezdomny, który donosił urny. Obiecali, że je dowiozą, ale nie ma ich do dziś. Nie wiadomo, co to byli za ludzie - mówi grabarz. Z czasem po niczym nie oznaczonym grobie zaczęli chodzić odwiedzający cmentarz ludzie. Więc wzięliśmy jakiś stary krzyż i wbiliśmy, żeby już nie chodzili - powiedział "Polsce The Times" miejscowy grabarz. Za pochówki pacjentów fałszywy ksiądz mógł zainkasować nawet 20 tysięcy złotych za zasiłki pogrzebowe. Czy to mogło skłonić mężczyznę do pochowania zmarłych w ten sposób? Sprawę ma wyjaśnić prokuratura z Łodzi.
Prokurator postawił Markowi N. trzy zarzuty: znęcania się nad podopiecznymi, narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia oraz oszustwa. Grozi mu 8 lat więzienia.