Od dziecka fascynowała go armia. Nie na tyle jednak, by zaciągnąć się do wojska. Marcin M. zbierał za to militarne pamiątki, a przez Internet kupił stary mundur wojskowy. Jak został majorem?
Zaczęło się od kilku niewinnych historyjek o karierze w wojsku, które rzucił kolegom. Wkrótce informacja o tym, że Marcin M. jest wysoko postawionym wojskowym dotarła także do władz samorządowych powiatu myślenickiego. Zaczęły się pojawiać zaproszenia na różne oficjalne imprezy. Zawody strażackie, uroczystości kościelne czy patriotyczne, podczas których wygłaszał przemówienia w imieniu Sztabu Generalnego lub jako asystent najwyższych dygnitarzy wojskowych.
Nikt z oficjeli nie sprawdzał, czy Marcin M. faktycznie piastuje w wojsku tak ważne funkcje. Przez lata brylował więc na salonach, pokazywał się w towarzystwie posłów, senatorów, śmietanki towarzyskiej okolic, bywał na wernisażach w klubie garnizonowym. Na co dzień pracował jako nauczyciel w szkole. Uczniowie go lubili i chętnie wyłuchiwali militarnych anegdotek, które opowiadał. I pewnie Marcin M. do dziś byłby wojskową szychą, gdyby nie jakiś zawistnik, pewnie kapral, który doniósł policjantom na przebierańca. Na razie "majorowi" nie postawiono zarzutów, ale śledztwo się toczy.
- Przebieranie się za majora było moją największą życiową głupotą, bardzo mi teraz wstyd - mówi Marcin M.