- Nie rozumiem powodów, dla których TVP miałaby finansować TV Biełsat. Telewizji nie stać dziś, żeby dokładać do Biełsatu choćby złotówkę - tłumaczy szef telewizji publicznej. - Jeśli rząd chce mieć taki kanał, proszę bardzo - tylko niech płaci za niego w 100 proc. - dodaje.
Taka deklaracja to szok dla środowisk polonijnych na Białorusi. Dzięki TV Biełsat, która nadaje od grudnia 2007 roku, codziennie tysiące ludzi mają dostęp do prawdziwych wiadomości z kraju i ze świata. Stacja jest największą europejską inicjatywą pomocową dla Białorusi. - Codziennie ogląda ją dwieście tysięcy ludzi. To dla nich ważne źródło informacji - mówi Aleksy Dikowicki, szef informacji Bełsatu.
Skąd więc taka niechęć prezesa do stacji? - Misję publiczną prowadzi się przede wszystkim dla Polaków. I tu jestem w stanie się zgodzić na dofinansowywanie TVP Polonia, która jest robiona dla Polaków za granicą, ale dlaczego TVP ma robić telewizję dla Białorusinów za swoje pieniądze, tego nie rozumiem - mówi.
Sytuacja wydaje się patowa, ale Farfał ma "pomysł" na rozwiązanie kłopotu. - TVP nie ma nic do tego kanału, pod warunkiem że przyniesie on dla siebie pieniądze. Jeśli przyniesie te pieniądze z MSZ i różnego rodzaju międzynarodowych fundacji, to proszę bardzo: niech on sobie istnieje i będzie, bo jeśli taka jest wola państwa wyrażona przez MSZ, to ja absolutnie się temu sprzeciwiał nie będę - deklaruje.
Przypomnijmy, we wtorek zarząd TVP odwołał Agnieszkę Romaszewską-Guzy, szefową TV Biełsat i TV Polonia. Zdaniem ekspertów, taka sytuacja to nic innego jak polityczna rozgrywka z ludźmi, którzy mieli wsparcie poprzedniego prezesa Andrzeja Urbańskiego.