Fałszywy ksiądz okradał naprawdę

2008-10-24 4:30

Szukająca wsparcia po śmierci męża Janina B. (61 l.) z podtarnowskich Samocic padła ofiarą cwanego oszusta. Człowiek, który podawał się za wrażliwego księdza, naciągnął pobożną kobietę na ćwierć miliona złotych. - Nie wiem, jak to się stało, że poszłam jak mucha na lep - opowiada zrujnowana przez Włodzimierza S. (34 l.) kobieta.

- Był taki miły i obeznany w liturgii - wspomina Janina B., emerytowana dyrektorka szkoły, która perfidnego oszusta poznała przez znajomego kapłana. Nawet nie spostrzegła, kiedy dała się omamić księdzu Piotrowi. Gdy potrzebował pieniędzy, nie potrafiła odmówić. Pierwsza pożyczka, 600 zł, była na sutannę. Kolejne na laptopa, ubranie itp. - Myślałam sobie, że to biedny kapłan i trzeba mu jakoś pomóc - tłumaczy dziś swoje zachowanie pani Janina. Ani się obejrzała, jak ksiądz Piotr kosztował ją już 7 tys. zł. Kiedy pochwalił się, że został dyrektorem gdańskiego Caritasu i zamierza budować ośrodek dla biednych dzieci, poproszona o pożyczkę wdowa wzięła kredyty z kilkunastu banków. Gdy upomniała się o swoje pieniądze, ksiądz Piotr zaczął ją straszyć, a potem... zniknął. Wpadł na Śląsku. Pochodzący z Braniewa Włodzimierz S., bo tak naprawdę nazywa się karany już wcześniej oszust, z początku chciał dobrowolnie poddać się karze i zwrócić wykorzystanej kobiecie 258 tys. zł, ale... rozmyślił się. Teraz chce procesu.

- Niech mi tylko odda pieniądze - płacze nękana przez banki i komornika wdowa. Oszustowi za to, co zrobił, grozi nawet 10 lat odsiadki.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki