"Super Express": - Dzisiaj kończy się w Gdyni trzydniowy V Festiwal Filmów Dokumentalnych "Niepokorni, niezłomni, wyklęci". Jak się udał?
Arkadiusz Gołębiewski: - Wspaniale! Było to wzruszające spotkanie ludzi różnych pokoleń - od nastolatków po chodzące pomniki podziemia niepodległościowego. Np. księżna Lidia Lwow-Eberle - "biała" Rosjanka, sanitariuszka w oddziale majora "Łupaszki" i jego życiowa partnerka, której nie dane było zostać jego żoną, choć początkowo łudzono ich, że będzie to możliwe w celi śmierci. Był świadek ostatnich chwil życia majora "Łupaszki" - pan Stanisław Krupa, który siedział z nim w jednej celi. Był Józef Bandzo, ps. Jastrząb, który był przez półtora roku ochroniarzem majora "Łupaszki". Była pani Weronika Sebastianowicz, której karę śmierci zamieniono na wieloletni pobyt w GUŁagu. Przyjechała z Grodna. Poprawiła mnie, że nie jest z Białorusi, tylko właśnie z Grodna - bo tam była Polska i wielu Polaków dotrwało tam do dzisiejszych czasów i kochają naszą wspólną ojczyznę.
- Były pokazane również filmy z zagranicy.
- Z Rumunii o podziemiu niepodległościowym w Karpatach i z Niemiec o młodych chłopakach z NRD, którzy siedzieli w więzieniu za to, że chcieli jeździć na deskorolkach.
- Galę prowadził Antoni Pawlicki, popularny aktor z "Czasu honoru".
- Tak, chcieliśmy bowiem, żeby festiwal miał również oblicze popkulturowe. Występowali też muzycy: Maleo Reggae Rockers "Panny Wyklęte" oraz Tadek Polkowski z orkiestrą symfoniczną.