- Ludzie, którzy całe swoje życie poświęcili, żeby walczyć o prawdę (...) w ciągu jednej sekundy zginęli i tak prosto. Zaczynam się bać, że to nie był przypadek. Dotychczasowe doświadczenia wskazują, że wszystko było zaplanowane. KGB to są poważni ludzie, oni nie puszczają farby - mówi w filmie Pospieszalskiego "przechodzień" spotkany w Warszawie. Okazuje się jednak, że mężczyzna nie jest zwyczajnym przechodniem, lecz... aktorem. To Mariusz Bulski - informuje "Dziennik GP":
Jego wypowiedzi przerywane są komentarzami autorów filmu, którzy rozwijają jego wypowiedzi, snując coraz odważniejsze tezy. W końcu Bulski, wspominając chwile tuż po katastrofie, gdy premier Władimir Putin objął premiera Tuska, stwierdza, że było to wyreżyserowane. - Cały świat odbiera to jako pojednanie, że są to gesty, kiedy ten pan, który ma krew na rękach, przytula mojego premiera - mówi w 5 minucie 22 sekundzie przed kamerą aktor (patrz film powyżej).
Co na to obiektywny publicysta? Pospieszalski twierdzi, że o profesji mężczyzny dowiedział się dopiero... gdy film był już montowany. - Każdy ma prawo do wypowiadania własnych opinii przed kamerą, niezależnie od tego, czym się zajmuje. Zdecydowaliśmy się na rozmowę z tym człowiekiem, bo widzieliśmy go pod Pałacem Prezydenckim przez kilka dni - mówi Pospieszalski.
Przeczytaj koniecznie: Teorie spiskowe na temat katastrofy w Smoleńsku: Rosjanie kłamią, wywołali mgłę, a na pokładzie samolotu nie było nikogo