Już po dwóch setach wyglądało na to, że bełchatowski team nie będzie miał nic do powiedzenia. Gospodarze popełniali mnóstwo błędów, chodzili ze spuszczonymi głowami i niemal nie istnieli na parkiecie, przegrywając gładko do 18 i 16.
W trzeciej i czwartej partii obrońcy tytułu jednak się obudzili, a trener Jacek Nawrocki (45 l.) trafił w końcu ze zmianami (świetni Bartosz Kurek i Radosław Wnuk). Doszło do piątego seta.
Jastrzębie w tie-breaku po raz kolejny w play-off pokazało, że uwielbia presję. Goście przegrywali już 1:5 i 5:8, po czym zdobyli 4 kolejne punkty. Ostatecznie gospodarze ulegli 12:15.
- Czarny sen trwa. Dwa pierwsze sety zupełnie nam się nie układały. W decydującej partii zaprzepaściliśmy szanse nieudanymi kontratakami - narzekał trener Nawrocki.
Najlepszym graczem został skrzydłowy Jastrzębia, Paweł Abramow (31 l.). Rosjanin nie miał wątpliwości, czemu jego zespół okazał się lepszy na otwarcie finału PlusLigi.
- Bo bardzo lubimy tie-breaki - śmiał się reprezentant Rosji. - Poza tym gramy zespołowo i walczymy do upadłego.
- Mój zespół się nie poddaje nawet wtedy, gdy przegrywa 1:5 - zauważył szkoleniowiec jastrzębian Roberto Santilli (45 l.).
Drugi mecz finału zakończył się wczoraj wieczorem, już po zamknięciu tego wydania naszej gazety.