W akcji ratunkowej na miejscu katastrofy w Szczekocinach brało udział 450 strażaków, 100 policjantów i ratowników, 35 karetek i dwa śmigłowce ratunkowe Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Dopiero około południa ma przyjechać ciężki sprzęt ze Skarżyska-Kamiennej, który podniesie przewrócone lokomotywy i zniszczone wagony. Niewykluczone, że pod wrakami wagonów są jeszcze ciała pasażerów.
Na miejscu tragedii w środku nocy przybył premier Donald Tusk i ministrowie: Jacek Cichocki, Sławomir Nowak i Bartosz Arłukowicz. - Najbardziej dramatyczne są fakty. Jest to najtragiczniejsza katastrofa od wielu lat - mówił szef rządu. Szef resortu zdrowia od rana odwiedza szpitale, w których leżą ranni pasażerowie pociągów.
Tusk zapowiedział, że sprawę katastrofy zbada specjalna komisja ds. badania katastrof kolejowych. Śledztwo w sprawie katastrofy prowadzi też Prokuratura w Częstochowie.
Z informacji służb ratunkowych wynika, że w zderzeniu dwóch pociągów ucierpieli nie tylko Polacy. Pociągami jechali bowiem także obywatele: Hiszpanii, Ukrainy, Francji.