Setki, a nawet tysiące fotografii z fotoradarów mogą trafić do kosza. Dlaczego? Bo – jak informuje „Dziennik Gazeta Prawna” - orzeczenia sądów rejonowych w Kościerzynie, Zamościu i Tczewie jednoznacznie wskazują, że nie ma podstawy prawnej do karania właściciela auta, jeśli to nie on siedzi za kierownicą. A tak właśnie teraz system wlepiania kar działa.
Przeczytaj koniecznie: Uwaga! Możesz nie płacić mandatów! Radary nie mają homologacji!
Zdjęcie jest nieczytelne lub nie widać twarzy kierowcy, to wzywany jest właściciel auta, który albo powie kto siedzi za kółkiem, albo dostaje mandat w wysokości 500 złotych, ale bez punktów karnych.
Policjanci twierdzą, że to uczciwe, bo kierowca powinien wiedzieć co dzieje się z jego samochodem i kto nim jeździ. Zgodnie z litera prawa powinien też powiedzieć policji kogo rozpoznaje na zdjęciu z fotoradaru.
Patrz też: Toruń: Policjant trafił za kratki, bo wlepił mandat matce prokuratorki
Problem w tym, że „powinień” – ale jeśli rzeczywiście nie jest w stanie stwierdzić kto to, to ani policja, ani straż miejska nie ma podstawy do wymierzenia kary!
W praktyce oznacza to, że każdy kierowca, który ostatnio dostał (lub dostanie) pocztą mandat i zdjęcia na których nie można jednoznacznie rozpoznać kierującego, może złożyć odwołanie do sądu w ciągu 7 dni. Najprawdopodobniej sąd go uchyli, a policja lub straż miejska zwróci pieniądze - czytamy w publikacji "Dziennika Gazety Prawnej".