- Jak widać to absurdalne planowanie, które zakładało, że w 2013 roku Polacy zapłacą 1,5 mld zł mandatów, nie ma nic wspólnego z faktami. Z GITD zrobiono największy zakład fotograficzny rządu. Ten inspektorat nie jest nastawiony na bezpieczeństwo, na walkę z nieuczciwą konkurencją w transporcie ciężkim. Ma za to przynosić zyski do budżetu - komentuje nam poseł PiS Jerzy Polaczek (51 l.), były minister transportu.
>>> Wielka MAPA fotoradarów. Gdzie spodziewać się urządzeń jadąc na wakacje
I rzeczywiście. Taki był cel powołania GITD: kontrola samochodów ciężarowych, w tym autobusów z dziećmi. W 2010 roku w tym urzędzie zatrudnionych było 106 osób. Potem nastały czasy ministra Sławomira Nowaka, który nie tylko lubuje się w zegarkach, ale jest także wielkim zwolennikiem fotoradarów. GITD, kierowany obecnie przez nazywanego "królem fotoradarów" Tomasza Połcia (44 l.), rozrastał się w niesamowitym tempie. W 2011 r. liczba zatrudnionych wzrosła do 384 pracowników, w 2012 r. - 686, a obecnie 702 pracowników. W 2010 r.
na pensję dla zatrudnionych przeznaczono niecałe 6,3 mln zł. W 2013 r. fundusz płac wyniesie około 33 mln zł. - To zdecydowanie więcej niż wpływy w pierwszym kwartale z mandatów karnych. Cały tegoroczny budżet Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego wynosi około 135 mln zł. Powtarzam: to największy zakład fotograficzny rządu - kwituje Polaczek.