Do rozmów wielkopolskiego klubu z "Frankiem" doszło już w listopadzie ubiegłego roku podczas meczu Wisła - Groclin.
- Kwota, jakiej zażyczył sobie wówczas Frankowski za roczny kontrakt, była kosmiczna - mówi nasz informator z Groclinu.
Oferta "Franka" została odłożona do akt. W Grodzisku kasą rządzi bowiem prezes Drzymała. A on jest wyjątkowo rozważnym menedżerem i forsy w niepewne interesy nie ryzykuje. Dwa czy trzy lata temu Frankowski był oczywiście wart dwustu tysięcy z hakiem, a nawet i więcej. Strzelał bowiem gole na zawołanie. Po kontuzji i nieszczęśliwych transferach do Hiszpanii i Anglii jest już cieniem dawnego "Franka Łowcy Bramek". Ale wysokie wymagania mu pozostały.
- Nie będę się ustosunkowywał do tych kwot, które podajecie. Jeśli taka padła, to proszę o to spytać w Grodzisku - mówi menedżer Frankowskiego, Robert Kiłdanowicz.
Krakowska Wisła odrzuciła usługi Frankowskiego. Groclin raczej też.
- Jest raczej pewne, że zostanie u nas do końca sezonu Adrian Sikora i na dziś nie ma tematu Frankowskiego - mówi dyrektor Groclinu Tadeusz Fajfer.
Gdzie zatem trafi Frankowski? - Mamy jeszcze trochę czasu - mówi Kiłdanowicz i grzecznie nas przeprasza, bo odbiera drugi telefon.
Może najwyższy czas, żeby Frankowski zaczął oferować swe usługi kolejnym klubom, za... dwieście tysięcy z hakiem, ale złotych? Wtedy jego transfer stałby się realny.
Na razie wygląda na to, że komuś odbiło.