"Super Express": - W Austrii zapadł wyrok dożywocia w głośnej sprawie Josefa Fritzla. Fascynująca jest szybkość - proces trwał niespełna tydzień. Czy w Polsce doczekamy się kiedyś takiej sprawności działania sądów?
Prof. Marian Filar: - Wszystko zależy od modelu wymiaru sprawiedliwości. W Polsce postępowanie karne z reguły składa się z dwóch etapów - z postępowania przygotowawczego, czyli ze śledztwa, oraz z postępowania przed sądem. Cały dorobek kryminalistyki wskazuje na to, że im bardziej solidny jest pierwszy etap, tym krócej trwa etap drugi. My kultywujemy tradycyjny model postępowania karnego, Austriacy są nieco bardziej nowocześni, czyli większą uwagę przywiązują do sprawy już na etapie postępowania przygotowawczego. Ma to swoją przyczynę. My w warunkach praworządnego państwa żyjemy niedługo, dlatego mamy duży lęk przed naruszeniem praw człowieka. Stąd czasami sprawy są u nas nadmiernie przeciągane. Trzeba również dodać, że austriacki sąd miał komfortową sytuację - Fritzl przyznał się do wszystkich stawianych mu zarzutów.
- Czym jest kazirodztwo?
- Z prawnego punktu widzenia jest to odbycie czynności seksualnych z osobą o określonym stopniu pokrewieństwa. Z punktu widzenia kryminologii - czyli rzeczywistości przestępstwa - występują trzy rodzaje takich zachowań. Pierwszy - spotykany najrzadziej - to całkowicie dobrowolne stosunki seksualne między krewnymi, oparte na uczuciu tych osób. Drugi związany jest z występowaniem tzw. syndromu zastępczej żony. Otóż starzejąca się żona sprawcy traci wobec niego cechy atrakcyjności seksualnej i wytwarza się sytuacja, w której ona zaczyna odgrywać rolę szefowej domu, zaś córka wypełnia rolę seksualną. W tym trójkącie, w mniejszym lub w większym zakresie, wszyscy to akceptują. I jest to najczęściej spotykany patologiczny model pseudorodziny. Trzeci rodzaj - skrajnie patologiczny - obrazuje dobrze naświetlony w mediach przypadek Josefa Fritzla.
- "Super Express" wielokrotnie opisywał przypadki kazirodztwa z polskiego podwórka. Co zrobić, aby zwalczyć tę plagę?
- Przede wszystkim musimy zlikwidować podstawy społeczne zachowań kazirodczych.
- Jak to zrobić?
- Ten drugi, najpowszechniejszy rodzaj zachowań kazirodczych łączy się z patriarchalnym modelem rodziny. Przecież "Super Express" opisał przypadek mężczyzny, który traktował córkę jak partnerkę seksualną i w ogóle nie rozumiał, co mu się zarzuca - bo przecież to jego własność. Należy więc upowszechniać partnerski model rodziny, w którym mąż i żona są ludźmi równymi sobie w prawach i obowiązkach, a ich dzieci nie są ich własnością, lecz także równouprawnionymi członkami tej wspólnoty. W przypadku takim jak Fritzla patologia łączy się zazwyczaj z zaburzeniami psychicznymi lub zaburzeniami identyfikacji płciowej. Na to społecznego lekarstwa nie ma.
- A lekarstwa farmakologiczne?
- Przynoszą sukcesy, ale na obecnym etapie nie można uznać ich za panaceum.
- To może kastracja chemiczna?
- Ona również nie rozwiąże problemu. Ponieważ, co wyraźnie pokazuje etiologia gwałtów, inspiracją do czynu seksualnego wcale nie musi być popęd płciowy. Dziś bez większych kłopotów można uzyskać stosunek dobrowolny. W gwałtach z reguły nie chodzi o seks, tylko o przemoc - o wyrażenie pogardy wobec wolności seksualnej ofiary.
- Został jeszcze ten rodzaj zachowań kazirodczych, który przywołał pan jako pierwszy - czyli wzajemna miłość i dobrowolność relacji.
- Niektórzy karniści zastanawiają się, czy by nawet nie zrezygnować z penalizacji tego zjawiska.
- To zaskakujące stanowisko! Przecież z takich związków rodzą się dzieci z wadami genetycznymi - w tym z mutacjami letalnymi, czyli de facto skazującymi na śmierć!
- To mit. Proszę sobie uświadomić, że istniały kultury, w których kazirodztwo było nie tylko dopuszczalne, ale wręcz nakazane. I bynajmniej nie rodziły się z tych związków dzieci z wadami. Pierwszy raz argumentacja, że dzieci ze związków kazirodczych są obciążone wadami, pojawiła się podczas rewolucji francuskiej, kiedy mieszczanie uznali arystokrację, która miesza się ze sobą, za klasę bezużyteczną społecznie, zaś siebie uznali za nową krew.
- Rewolucja francuska stworzyła podwaliny nowożytnego społeczeństwa, a kazirodztwo jest zakazane obecnie we wszystkich cywilizowanych państwach i trudno byłoby się doszukiwać w tym zakazie motywu politycznego...
- Ale to był argument polityczny. To, że ze związków kazirodczych rodzi się więcej dzieci z wadami niż z innych związków nie wynika wcale z tego, że pochodzą one od rodziców jednej krwi.
- Z czego zatem?
- Proszę spojrzeć, kto wchodzi w związki kazirodcze. Przeważnie nie są to ludzie pokroju Kopernika albo Marii Curie-Skłodowskiej, lecz ludzie z nizin społecznych. Wady u ich dzieci są więc, najogólniej, wynikiem mizerii ekonomicznej - zaniedbań higienicznych, zdrowotnych, żywieniowych. Przecież gdy hoduje się konie, to stara się je łączyć w kręgach rodzinnych, aby zachować najlepsze cechy danej linii.
- Absolutna większość ludzi nie wchodzi w takie związki. Według pana determinuje to wyłącznie kultura, a nie natura?
- Związek pozarodzinny zwiększa sferę kolaboracji społecznej, co jest bardzo korzystne. I prawo chroni ten nakaz kulturowy.
Marian Filar
Profesor zwyczajny, kierownik Katedry Prawa Karnego i Polityki Kryminalnej UMK w Toruniu, poseł Partii Demokratycznej