A potem za żadne skarby nie potrafiła zdjąć! Nie mogli pomóc jej nawet rodzice, którzy próbowali ratować dziecko na różne sposoby. Dopiero strażacy za pomocą specjalistycznego sprzętu oswobodzili główkę Wiktorii z emaliowanej pułapki! A zaczęło się tak niewinnie. Magdalena Wierzbicka (23 l.) z Kliszkowic Małych (woj. dolnośląskie) krzątała się właśnie w kuchni. Obok garnkami bawiła się córeczka Wiktoria. Wyjmowała je z szafki i naśladując mamę oraz babcię, udawała, że gotuje.
- Tylko na chwilę odwróciłam wzrok, patrzę, a Wiktoria założyła na główkę garnek - opowiada pani Magda. Początkowo nie wyglądało to groźnie, nawet zabawnie. Ale nagle mała zaczęła płakać. - Zaczęłam jej pomagać, ale garnek ani drgnął - mówi mama. Na pomoc przybiegła babcia Danuta. - Użyliśmy najpierw kremu, potem oleju, ale wszystko na nic - mówi babcia. Zrozpaczone kobiety ruszyły po pomoc do straży pożarnej w Żmigrodzie. Gdy tam dotarły, strażacy od razu zaczęli radzić, jak pomóc zrozpaczonej dziewczynce. - Na początku próbowaliśmy ściągnąć garnek bez pomocy sprzętu, ale na marne - opowiada Mariusz Krzesak (29 l.), dowódca strażaków. Wtedy zdecydowano o użyciu specjalistycznych nożyc hydraulicznych, wykorzystywanych do ratowania ofiar wypadków drogowych. - Nożyce są małe, dlatego mogliśmy jedno |z ostrzy delikatnie wsunąć w szparę pomiędzy głowę dziecka a brzeg garnka i delikatnie go rozciąć - tłumaczy strażak. Cała operacja trwała niemal 40 minut. - To pierwsze użycie tych nożyc. Zakupiono je ledwie dwa miesiące temu za 85 tys. złotych. Gdybyśmy ich teraz nie mieli, nic nie moglibyśmy zrobić dla Wiktorii - mówi Mariusz Krzesak.
- Ten garnek pozostanie jako rodzinna pamiątka - śmieje się pani Danuta. Do śmiechu tylko wciąż nie jest Wiktorii. - To głupi garnek, już się nim bawić nie będę - mówi poruszona dziewczynka.