Kiedy Oliwia (4 l.) i Nadia (5 l.) zobaczyły leżące na podłodze ciała swoich rodziców - Marzeny F. (35 l.) i Krzysztofa F. (28 l.) - pomyślały, że może jeszcze śpią w tak nienaturalnej pozycji. Gdy bezskutecznie próbowały ich dobudzić, zalały się łzami. Płacz dziewczynek usłyszała sąsiadka. Wezwała na miejsce pogotowie i policję. Ratownicy sforsowali drzwi i weszli do mieszkania. Wszędzie czuć było ulatniający się gaz.
Siostrzyczki trafiły na obserwację do szpitala. Lekarze nie stwierdzili jednak u nich najmniejszych oznak zatrucia. - Spały w zamkniętym pokoju. To je uratowało - opowiada jeden z medyków.
Na razie dziewczynki nie rozumieją, że ich rodzice nie żyją. Troskliwi lekarze zdecydowali, że o ich śmierci dowiedzą się dopiero od babci, która teraz zajmie się ich wychowaniem. Na razie sama jest pod opieką psychologa.
- Badamy, co było przyczyną śmierci rodziców. Na razie jest za wcześnie, by mówić o szczegółach - mówi Małgorzata Para (28 l.), rzecznik prasowy piotrkowskiej policji. Ale wiele wskazuje, że to gaz zabił Marzenę i Krzysztofa F.