Ten maluch marzy tylko o tym, by mieć przy sobie kochających rodziców, mieszkać razem z nimi, mieć kogoś, do kogo w każdej chwili mógłby się przytulić. Niestety, okrutna matka, 49-letnia mieszkanka Gdańska, sprawiła, że dla Piotrusia rodzicami stali się lekarze i pielęgniarki, a domem klinika pediatrii.
Chory na zespół jelita krótkiego Piotruś trafił do szpitala w marcu. Malec miał przejść rutynowe badania, ale gdy lekarze zobaczyli, że chłopiec jest zaniedbany, postanowili zostawić go na oddziale. Od tamtej pory matka chłopca odwiedziła go w szpitalu tylko raz i to na samym początku jego pobytu. Chłopiec co prawda ma specjalną dietę, a płyny odżywcze otrzymuje dzięki pompie, ale nie musi już być pod stałą opieką lekarzy i mógłby wrócić do domu.
Choć matka skazała Piotrusia na straszliwy los, to maluch szybko stał się oczkiem w głowie całego personelu szpitala. Jego uśmiech rozpromienia pielęgniarki, poprawia humor lekarzom, pociesza inne cierpiące dzieciaki.
- Piotruś jest cudowny. Kocham go najbardziej na świecie, ale nigdy nie zastąpię mu prawdziwej mamy - mówi Małgorzata Skowrońska (48 l.), pielęgniarka, która mocno zżyła się z chłopcem. - Postaraliśmy się, żeby maluch miał tu jak w domu. Wstawiliśmy mu do pokoiku zabawki, telewizor i DVD. Lekarze kupili Piotrusiowi nawet rowerek. - Uwielbiamy go, ale strasznie jest nam go żal - dodaje zatroskana losem chłopca kobieta.
W tym miesiącu gdański sąd zadecyduje o przyszłości chłopca. Piotruś może trafić do rodziny zastępczej lub od razu do adopcji. Na to drugie rozwiązanie musi zgodzić się jednak jego matka. Problem w tym, że nikt nie wie, gdzie kobieta przebywa...