To, co zobaczyli policjanci z Gdańska w mieszkaniu 48-letniej kobiety, wprawiło ich w osłupienie. Ich oczom ukazały się setki dziecięcych zabawek, a wśród nich m.in. sterta pluszowych misiów, góra klocków i aż dwieście gier planszowych. Wszystkie pochodziły z kradzieży. Okazało się, że miłośniczka zabawek jest... urzędniczką gdańskiego magistratu! Po pracy wyprawiała się na łowy i regularnie okradała to jeden, to drugi sklep z zabawkami. Wpadła, ponieważ na gorącym uczynku przyłapał ją jeden z ochroniarzy. Po co były jej zabawki? Nie umiała wytłumaczyć. Złodziejski proceder, do którego kobieta się przyznała, trwał kilka miesięcy, ale żaden ze sklepów nie zauważył braków na półkach. Teraz okradzione placówki przeprowadzają drobiazgową inwentaryzację. Kobiecie grozi pięć lat za kratkami.
ZOBACZ: Wydarzenia na świecie. Polak wiózł bombę w Niemczech? Masakra w Syrii