W niedzielę (24 marca) pewien kierowca własnym autem zablokował drogę pijanej kobiecie jadącej zygzakiem. Na tym nie poprzestał. „Z samochodu z wielkim trudem próbowała wyjść kobieta. Nie umiała utrzymać równowagi. Mężczyzna wyciągnął kluczyki ze stacyjki Toyoty. Gdy kobieta usłyszała, że będzie powiadomiona policja, stała się nerwowa i agresywna. Kierowca wraz ze swoim pasażerem próbowali uspokoić nietrzeźwą. Oczekując na przyjazd patrolu, kobieta uciekła w kierunku przydrożnych pól” – opisuje zdarzenie tarnogórska policja. Okazało się, że ucieczką próbowała ratować się 34-letnia gliwiczanka. Miała 1,8 promila alkoholu we krwi. „Świadomość kierowców jest coraz większa i dzięki szybkiemu działaniu kolejny pijany kierowca wpadł w ręce drogówki” – chwali policja takie postawy.
Kierowca z Zawiercia nie stawał na drodze samochodu, którego – jego zdaniem – kierowca był w stanie znacznej nietrzeźwości. Powiadomił o swym spostrzeżeniu policję, a ta zrobiła swoje. I wieczorem, również w niedzielę, zatrzymała prowadzącego Opla Vectrę. Samochód był napędzany benzyną, ale kierowca był nasączony alkoholem. 42-latek miał 2 promile alkoholu w sobie i nie miał praw jeździć; nawet po trzeźwemu. Tacy kierowcy powinni się cieszyć, bo zatrzymani nie mogli już zrobić sobie, ani innym krzywdy. Pijany z prawem jazdy, może się z nim raczej na pewien czas pożegnać. Prowadzący bez prawa jazdy i pod wpływem muszą być (po wytrzeźwieniu) świadomi, że sąd potraktuje ich bardziej srogo niż tych z uprawnieniami . I jedni i drudzy wpłacą co najmniej po 5 tys. zł na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej.