To był rutynowy patrol policjantów z komisariatu w Pawłowicach k. Jastrzębia-Zdroju. Ich uwagę przykuła stojąca na poboczu Skoda. Jej kierowca migał światłami i trąbił klaksonem. Patrol podjechał do auta. I okazało się, że tak alarmowała kierująca samochodem. W aucie był mężczyzna, który ledwo dyszał. Kobieta wyjaśniła, że jej mąż zażył leki na ból kręgosłupa. W chwilę później stracił przytomność i ledwo co oddychał. Policjanci od razu skojarzyli, w końcu zasady udzielania pierwszej pomocy nie są im obce, że 62-latek popadł w tzw. wstrząs anafilaktyczny. Anafilaksja to szybko rozpoczynająca się i zagrażająca życiu reakcja nadwrażliwości organizmu w odpowiedzi na jakiś czynnik; w tym przypadku na lek. Wskutek takiego wstrząsu zwykle dochodzi do znacznego obniżenia ciśnienia tętniczego krwi, a w konsekwencji może dojść do zawału lub udaru mózgu.
Trzeba było więc dostarczyć chorego do najbliższego szpital. Nie można było czekać na karetkę, bo w takiej sytuacji liczy się każda minuta. Powiadomili dyżurnego komisariatu. Ten zawiadomił szpital w Jastrzębiu-Zdroju i tamtejszą komendę policji o tym, że do szpitala zdąża pacjent konwojowany na sygnale przez radiowóz. Potem dołączył do nich drugi samochód policyjny, z jastrzębskiej drogówki. Jeden radiowóz z przodu, drugi z tyłu, a pomiędzy nimi Fabia z ciężko chorym 62-latkiem. Szczęśliwie dla niego konwój dotarł na miejsce w samą porę. W szpitalnym oddziale ratunkowym na pacjenta czekali już ratownicy i lekarze. Ci ostatni potwierdzili diagnozę policjantów i zgodnie stwierdzili, że mężczyzna dotarł do szpitala w ostatniej chwili!
Polecany artykuł: