Zatraciła się w sylwestrowej zabawie, a może w grę wchodzi zwykłe rodzinne nieporozumienie? Na razie nie wiadomo, jak doszło do zniknięcia Pauliny. Dziewczyna będzie musiała o wszystkim opowiedzieć policji.
Paulina Bajowska zaginęła 31 grudnia. 17-latka wyszła na sylwestra z grupą znajomych. Bawiła się z nimi do białego rana. Około godz. 10.30 w Nowy Rok zadzwoniła do ojca, że wraca do domu.
Znajomi dziewczyny przysięgają, że odprowadzili ją aż pod sam dom... I wtedy jakby rozpłynęła się w powietrzu. Okazało się, że nie przekroczyła nawet domowego progu. Jej najbliżsi odchodzili od zmysłów. Ojciec zaginionej wielokrotnie próbował się z nią skontaktować. Telefon dziewczyny był jednak wyłączony. Załamany mężczyzna zgłosił zaginięcie córki na policję.
Zobacz: Paulina Bajowska odnaleziona! Szukał jej ojciec i policja, a była u koleżanki!
Policjanci śledzili zapisy monitoringów i przesłuchali znajomych, którzy widzieli nastolatkę jako ostatni. Do akcji poszukiwawczej zaangażowano także śmigłowiec policyjny. Nastolatki szukali mieszkańcy miasta, jej znajomi, paralotniarze, a nawet motocykliści.
Przeczesywanane były okolica jej domu, miasto oraz okoliczne lasy. I kiedy wydawało się, że nie uda się jej odnaleźć, dziewczyna, tuż po godzinie 16.00 dała znaki życia. Zgłosiła się do kogoś z rodziny i poprosiła, by poinformowano jej ojca, że się znalazła i nic jej nie jest.
Gdzie była przez cały ten czas? Dziewczyna będzie musiała to zdradzić policji. Na Paulinę czeka w domu stęskniony (i trochę zdenerwowany) tata.
Czytaj: Ostatni wpis na Facebooku zaginionej Pauliny ze Złotoryi! ZOBACZ