W stenogramach podsłuchów jego imię pojawiało się niejednokrotnie, nic więc dziwnego, że sejmowa komisja chciałaby z Sobiesiakiem porozmawiać "w cztery oczy". Tu jednak pojawia się problem. Posłowie nie mają pomysłu, jak świadka przed obliczę komisji sprowadzić.
Teoretycznie sprawa powinna być prosta - wystarczyłoby wysłać wezwanie. Problem w tym, że trzeba znać adres odbiorcy, a takowym nikt nie dysponuje.
- Na razie wiem tylko na pewno, że komisja powinna z panem Sobiesiakiem porozmawiać. Nawet nie wiem, czy on jest w kraju czy za granicą - mówił w radiu RMF FM z rozbrajającą szczerością Bartosz Arłukowicz.
Sam przewodniczący sejmowej komisji do sprawy podchodzi na razie ze stoickim spokojem i liczy, że Sobiesiak sam przyjdzie porozmawiać z posłami. - Świadkowie powinni chcieć stawać przed tą komisją. Myślę, że tak będzie w tym przypadku - tłumaczył.
Co będzie, jeśli biznesmen jednak sam nie zgłosi się na przesłuchanie? Wtedy posłowie będą zapewne prosić o pomoc prokuraturę. Na list gończy nie mają jednak co liczyć, chyba, że Sobiesiakowi zostaną postawione konkretne zarzuty.
Nikt nie wie, gdzie jest "Rychu"
2009-11-25
15:43
Kontaktował się z politykami, miał lobbować za złagodzeniem ustawy hazardowej, ale chyba nikt nie spodziewał się, jakie jeszcze umiejętności ma Ryszard Sobiesiak. Otóż biznesmen potrafi znikać! Tak przynajmniej można wnioskować po głosach posłów z komisji hazardowej.