Oficjalnie nikt tego nie mówi, ale obawy, że biznesmen uciekł za granicę, są realne. Mają je i prokuratorzy, i sędziowie.
Przezornie nie przyszedł?
Żona Przywieczerskiego oznajmiła policji, że nie wie, gdzie przebywa jej mąż. Sąd nie miał innego wyjścia: - List gończy natychmiast trafi do policji - mówi sędzia Wojciech Małek, rzecznik Sądu Okręgowego w Warszawie. Sąd unieważnił też paszport skazanego. Czy uda się schwytać aferzystę?
Przywieczerski to - obok Grzegorza Żemka i Janiny Chim - "bohater" afery FOZZ. W miniony wtorek skazano go na 3,5 roku więzienia i 320 tys. zł grzywny za wyprowadzenie z Funduszu około 1,5 mln dolarów.
Ale Przywieczerski aresztowania uniknął, bo nie przyszedł na ogłoszenie wyroku. Podobno tego dnia miał być u lekarza. Czy już wtedy, świadomie - obawiając się, że trafi za kratki - nie przyszedł do sądu?
Nikt głośno o tym nie mówi, ale takie obawy są realne. Choć nie do końca wiadomo, gdzie skazani w aferze ulokowali zagarnięte z FOZZ miliony, to prawdopodobnie trafiły one - jak zaznaczył sąd - na zagraniczne konta i do funduszy powierniczych.
Zamknięte na głucho
Sprawdziliśmy mieszkanie Przywieczerskiego na warszawskim Powiślu i jego willę w Aninie. W obu miejscach nikogo nie zastaliśmy. Drzwi mieszkania były zamknięte na głucho. Wygląda na to, że od kilku dni nikogo w nim nie było. Nikt nam nie otwiera również w okazałej, luksusowej rezydencji biznesmena, położonej w pięknym zakątku Anina. Wewnątrz nie widać żadnego ruchu. Jedynie pies biega po trawniku i obserwuje otoczenie. Zadbany, przyjaźnie nastawiony bokser świadczy o tym, że ktoś się nim opiekuje.
Dariusz Przywieczerski do niedawna był prezesem Universalu. Teraz prezesuje dwóm cypryjskim spółkom - jest w nich na kontrakcie menedżerskim i zarabia tysiąc zł miesięcznie.