Po niedawnym laniu w Tampere Polacy co prawda nie stracili nadziei na wyprzedzenie Finów w tabeli grupy D, ale mając słabszy bilans punktowy niż rywale z innych grup, mogli już zapomnieć o dzikiej karcie do turnieju finałowego LŚ w Belgradzie. Specjalne oświadczenie wydał nawet w tej sprawie PZPS, żeby uniknąć posądzeń o załatwianie miejsca w Final Six pod stołem.
- Wyciągnęliśmy wnioski ze słabej gry w Finlandii. Takie błędy jak tam mogły się nam zdarzać na początku rozgrywek, ale nie na tym etapie - twierdził trener biało-czerwonych Daniel Castellani (48 l.). - Żeby nie skończyło się jak w Tampere, musimy zdecydowanie poprawić zagrywkę, trzeba zaryzykować - przekonywał kapitan reprezentacji Michał Bąkiewicz (28 l.). Momentami jego koledzy podjęli ryzyko, ale wciąż jeszcze brakuje im instynktu killera.
W pierwszym secie oglądaliśmy znane grzechy Polaków. Biało-czerwoni potrafili grać jak równy z równym do stanu 9:9, po czym w błyskawicznym tempie stracili 5 pkt z rzędu. Od tej pory na boisku w tej partii królowali goście.
Dobra gra Marcela Gromadowskiego w ataku pozwoliła polskiej drużynie rozpocząć drugiego seta od szybkiego 3:0. Doskonale funkcjonował blok wspomagany przez wracającego do podstawowej szóstki Łukasza Kadziewicza (29 l.). "Kadziu" tylko w drugiej partii zaliczył 4 "czapy".
Ale wkrótce siatkarskie zmory polskiej ekipy zaczęły powracać. Seryjne błędy i przestoje sprawiły, że oddaliśmy trzeciego seta. W wielkiej wojnie nerwów w czwartej odsłonie biało-czerwoni pękli w ostatnich akcjach i rywalizację w grupie D zakończą na trzecim miejscu - bez względu na wynik dzisiejszego meczu z Finami.
Polska - Finlandia 1:3
(16:25, 25:21, 20:25, 23:25)
Polska: Jarosz, Bartman, Kadziewicz, Woicki, Ruciak, Możdżonek, Ignaczak (l) oraz Łomacz, Gromadowski, Bąkiewicz, Kurek, Nowakowski