Mężczyzna, który katuje niewinne, kilkutygodniowe dzieciątko, to zwykły bydlak niezasługujący na to, aby cieszyć się wolnością wśród normalnych ludzi. Jak jednak nazwać "matkę", która najpierw bezczynnie przyglądała się męczarniom swojego dziecka, a potem udawała, że wszystko było w porządku?
A tak właśnie zrobiła Angelika T. (21 l.) z Bydgoszczy. Jej mąż Krzysztof (22 l.) został właśnie aresztowany za katowanie ich 6-tygodniowego synka Adrianka. I choć cała trójka mieszkała w jednym, niewielkim pokoju, kobieta udaje teraz zdziwioną. Kiedy jej zwyrodniały mąż był wyprowadzany z domu w kajdankach, ona zgrywała przed nami niewiniątko. - Ja naprawdę nic nie wiedziałam - powtarzała w kółko.
Jak jednak mogła nie wiedzieć? Przecież ten sadysta niemal dzień w dzień znęcał się nad tym maleństwem. Wszystkie niepowodzenia i frustracje wyładowywał w przerażających atakach agresji na bezbronnego niemowlaka. I tak przez kilka tygodni! I "mama" tego nie widziała?
Kiedy w końcu półżywy i kwilący z bólu Adrianek trafił do szpitala, lekarze i pielęgniarki aż oniemieli z przerażenia. Nie było najmniejszych wątpliwości, że ktoś brutalnie katował to dziecko już od dawna. Natychmiast wezwano na miejsce policję, która za wszelką cenę starała się ustalić, kto zgotował mu tak koszmarny los.
Krzysztof T., który był taki odważny i silny, gdy miał przed sobą malutkiego oseska, zmiękł przerażony widokiem policyjnych mundurów.
Myliłby się jednak ten, kto sądzi, że ten potwór wyraził jakąkolwiek skruchę. Nie widzi nic złego w tym, co zrobił. - No jak byłem wściekły, to kilka razy nim szarpałem- powiedział przesłuchującym go policjantom. Prokuratura postawiła temu sadyście zarzut ciężkiego pobicia, za co grozi mu nawet 10 lat za kratkami.
Na razie nie wiadomo, co będzie z nieszczęsnym Adriankiem. Sąd rodzinny ma podjąć decyzję, czy jego "matka" zasługuje na to, aby go dalej wychowywać.