Jeden z wieżowców przy al. Kościuszki w samym centrum Łodzi. Tu, na trzecim piętrze, mieszkają Karolina M. (31 l.), jej narzeczony Konrad W. (31 l.) i dwójka dzieci - Emil z poprzedniego związku kobiety i 9-miesięczna Oliwia, owoc aktualnej miłości. Sąsiedzi mówią, że to normalna rodzina. Tymczasem w czterech ścianach ich mieszkania musiały dziać się rzeczy koszmarne.
W minioną sobotę dziadek dzieci, ojciec Karoliny M., zadzwonił do swojej córki. Odebrała kompletnie pijana. Zaniepokojony starszy pan pojechał czym prędzej do niej sprawdzić, czy wnukom nie dzieje się krzywda. Drzwi otworzył mu Emil, cały we krwi. Płakał. - Biją mnie paskiem - szlochał. Na pytanie, gdzie jest Oliwka, matka dziecka bełkotliwym głosem odparła, że wyszła gdzieś z Konradem W.
Dziadek zabrał chłopca i sprzed bloku zadzwonił po policję. Funkcjonariusze wezwali karetkę, która zawiozła 9-latka do szpitala, i rozpoczęli poszukiwania jego siostry. Na szczęście okazało się, że jest bezpieczna u drugich dziadków. Na wszelki wypadek ona również trafiła na badania kontrolne.
Matka dzieci została zatrzymana. Śledczy szukali też jej partnera, który przepadł. Ostatecznie sam zgłosił się na komisariat po dwóch dniach. Oboje usłyszeli zarzut znęcania się nad Emilem. Grozi im za to do 5 lat więzienia. Nie zostali aresztowani, prokurator zastosował wobec nich dozór policji i zakaz zbliżania się do dzieci.
Konrad W. przyznaje, że karcił Emila paskiem. - Nieposłuszny był, więc wymierzaliśmy mu karę. Nic takiego wielkiego jednak mu się nie stało - mówi. Matka chłopca nie chciała z nami rozmawiać.
O dalszym losie dzieci zdecyduje teraz sąd rodzinny.
Zobacz także: Tragedia w Kutnie. Pobite maleńkie dziecko, rodzice zatrzymani