Polko uważa, że policja była źle przygotowana do osłony Marszu Niepodległości. Jako główny powód wskazuje to, że nie rozpoznanawano i nie wychwytywano najbardziej agresywnych osób, które chciały zakłócić demonstrację.
- Doświadczenia z wcześniejszych manifestacji wskazywały tę grupę. Policyjni wywiadowcy powinni działać przeciwko tym, którzy zakłócają spokój, grają na tłumie i wyzwalają negatywne emocje - mówi genenerał.
Były dowódca GROM-u podkreśla, że zachowanie policji mogło doprowadzić do wzrostu poziomu agresji wśród demonstrantów. - W pewnym momencie zamknięto demonstrację w kleszczach. Na szczęście nie doszło do tragedii, ale aż prosiło się o coś znacznie gorszego. Myślę, że to działanie też nie było do końca przemyślane. W tego typu sytuacjach trzeba reagować elastycznie - mniej demonstrować siłę, a bardziej skupiać się na wyłuskiwaniu faktycznych sprawców zamieszek - wyjaśnił generał.
Polko dodaje, że jego zdaniem "policja za bardzo chciała przetestować nowy sprzęt". - Zabrakło mi zdroworozsądkowego myślenia. Część ludzi z pewnością nie wiedziała o co chodzi, nie rozumiała, co się stało. Gdy maszeruje co najmniej kilkadziesiąt tysięcy osób, zablokowanie ich może powodować frustrację i wybuch niekontrolowanych emocji ze strony tych, którzy w ogóle tego nie planowali - stwierdził.