To prawdziwe zrządzenie losu, bowiem generał krwotoku dostał w rocznicę podjęcia decyzji o wprowadzeniu stanu wojennego. I choć jeszcze kilka dni temu w rozmowie z "Super Expressem" zwierzał się, że 13 grudnia będzie w swoim mieszkaniu, sytuacja okazała się na tyle poważna, że karetka na sygnale odwiozła go do szpitala.
Rodzina nie kryła swoich obaw o jego życie. - Karetka zawiozła go do szpitala. Dostał bardzo poważnego krwotoku. Boję się, że nie przeżyje - mówiła nam żona generała Barbara Jaruzelska (82 l.).
Generał został przewieziony do Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie. Przy okazji okazało się, że Jaruzelski trafił do szpitala już 7 oraz 9 grudnia z powodu silnych krwawień z nosa.
- 12 grudnia pojawiły się dodatkowo zaburzenia hematologiczne, co spowodowało decyzję o hospitalizacji - tłumaczył wczoraj dr Piotr Dąbrowiecki, rzecznik instytutu.
Jaruzelski jakiś czas temu złamał nogę, ma też rozrusznik serca. Z tego powodu bierze lekarstwa na rozrzedzenie krwi, co powoduje, że krwotok trudniej zatamować. Lekarze jednak nie przewidują, aby wymagał długotrwałej hospitalizacji. - Obecnie życiu generała nie zagraża niebezpieczeństwo i po wyrównaniu zaburzeń hematologicznych prawdopodobnie w następnym tygodniu zostanie wypisany do domu - twierdzi dr Dąbrowiecki.