Generał Czesław Kiszczak bardzo długo migał się od stawiennictwa w sądzie, tłumacząc się złym samopoczuciem i kłopotami zdrowotnymi. W końcu w asyście policji i lekarzy został przewieziony do Gdańska, gdzie przechodził rutynowe badania. Po powrocie do swojej willi w Warszawie odwiedzili go nasi dziennikarze, aby przekonać się, jak naprawdę czuje się były szef MSW.
Zobacz: Czesław Kiszczak WYZNAJE: Niszczyłem teczki polityków, aktorów. Widzę w ich telewizji, jak na mnie plują!
Kłopoty z chodzeniem
Stan zdrowia gen. Czesława Kiszczaka faktycznie nie jest najlepszy. Ma problemy z chodzeniem, a jego żona musiała pomagać nam w tłumaczeniu jego słów, ponieważ często mówił słabo i niezrozumiale. Jak twierdzi nie ma sobie nic do zarzucenia, a wszystko w czasach PRL robił dla kraju. - Wszystko, co zrobiłem, zrobiłem dla dobra Polski - mówi generał.
Przeczytaj: Spowiedź Kiszczaka TYLKO w Super Expressie! Czesław Kiszczak u schyłku życia opowiada swoją historię [WIDEO i ZDJĘCIA]
Nie chce za dużo opowiadać, jednak pytany o swoją pracę, wyraźnie się ożywia. - Agenci? Niektóre osoby zostały zmuszone do współpracy w niezbyt elegancki sposób - przez słabość do kobiet, alkoholu, hazard itp. - przyznaje Czesław Kiszczak.
Badania w Gdańsku
Przypomnijmy, że były szef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i zaufany człowiek Wojciecha Jaruzelskiego (†91 l.) przechodził w Gdańsku trzydniowe badania. Trafił tam 9 grudnia. Rano w asyście policji i lekarzy został wyprowadzony ze swojego domu na warszawskim Mokotowie i odwieziony karetką do Uniwersytetu Centrum Klinicznego. O przymusowym doprowadzeniu na badania zdecydował Sąd Apelacyjny. Teraz od opinii biegłych zależy, czy odpowie za zbrodnie popełnione w czasach PRL.
Przeczytaj: Zatrzymanie Czesława Kiszczaka. Tak wyciągali zbrodniarza na badania! [ZDJĘCIA]
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail