Czesław Kiszczak trafił do warszawskiego szpitala na Solcu na początku września. Generał przewrócił się w domu i złamał szyjkę stawu biodrowego. Jednak w międzyczasie pojawiły się olbrzymie problemy kardiologiczne. Kiszczak został przewieziony do stołecznego szpitala MSW, gdzie lekarze wymienili mu rozrusznik serca. Kilka dni później znów trafił na Solec, gdzie przechodził żmudną rehabilitację. - Cieszyłam się, bo rehabilitanci mówili mi, że mąż dobrze daje sobie radę i robi postępy w chodzeniu, w poruszaniu się. W poniedziałek miał wrócić do domu - opowiada nam żona generała. Jednak jego stan znów się dramatycznie pogorszył. Serce jest coraz słabsze. - Czesław nie może wstawać z łóżka, prawie w ogóle nie mówi, a problemy z chodzeniem powróciły. Jest z nim coraz gorzej. Jego życie wisi na włosku. Ale ja po cichu wierzę, że jeszcze do mnie wróci, a ja przygotuję mu jego ulubioną herbatę - opowiada nam Maria Kiszczak.
Zobacz: Motocyklista zabił staruszkę pod jej domem! Tragedia w w Jordanowie
Przy okazji wspomina historię sprzed dwudziestu lat, kiedy Kiszczak miał zawał serca i był już prawie na tamtym świecie. Było z nim tak fatalnie, że dostał nawet od księdza ostatnie namaszczenie. Lekarze jakimś cudem go jednak uratowali. Między innymi o tej i innych niewiarygodnych historiach, największych tajemnicach życia Kiszczaków i politycznych sensacjach będzie można przeczytać w książce "Kiszczakowa. Tajemnice generałowej", która ukaże się już 6 października.
- Wierzę, że mąż, tak jak wtedy, tak i teraz wyjdzie z choroby. Czekam na niego w domu - mówi na koniec Maria Kiszczak.