Krystyna Bagińska ze wsi Pomorze nie ukrywa, że przez alkohol odwróciła się od niej cała rodzina. Zapewnia jednak, że przeszła terapię, przestała pić i chciała na nowo ułożyć sobie życie. Wiosną ubiegłego roku wybrała się do wójta Jana Kramnicza z prośbą o pracę.
- Zaproponował mi zatrudnienie w ramach robót publicznych, a gdy wychodziłam z jego gabinetu, zapytał, czybym się z nim umówiła. Zgodziłam się - wspomina spotkanie.
Kolejnych miało być wiele. Podobno wójt zabierał panią Krystynę samochodem do lasu. Kochali się tam, a po wszystkim odwoził ją do wsi i całował czule na pożegnanie.
Jesienią wójt stał się nagle dla kobiety niedostępny. Nie narzucała się. Nie wytrzymała dopiero kilka dni temu, gdy wójt odmówił podpisania wniosku o jej zatrudnienie na kolejne miesiące.
- Było mi z nim dobrze, a on tak mnie wykorzystał - rozpacza pani Krystyna. Kobieta zawiadomiła prokuraturę o wykorzystaniu seksualnym przez wójta w zamian za pracę. - Zrobiłam to, żeby innej kobiety nie oszukał - tłumaczy.
Jan Kramnicz, który rządzi Gibami od 1991 r., sprawy nie komentuje. - Najpierw złożę wyjaśnienia w prokuraturze. Zawiadomiłem już policję o pomówieniu - mówi. W wydanym przez siebie oświadczeniu zapewnia jednak, że z 48-latką nie ma nic wspólnego, kobieta leczy się psychiatrycznie, a on ma z nią kłopoty już od 2009 r.
"Mój stan rodzinny jest uregulowany i poprawny i niepotrzebne mi są kontakty pozasłużbowe z taką osobą" - pisze wójt w ostatnim zdaniu oświadczenia.