Zapowiadało się gorące przesłuchanie
O tym, że Roman Giertych nie będzie potulnym świadkiem, było wiadomo już od połowy grudnia. Wtedy to były wicepremier po raz pierwszy przeprowadził frontalny atak na Jarosława Kaczyńskiego. W kilku wywiadach powtarzał, że PiS zbierało "haki" na opozycję, w tym na samego Donalda Tuska i Grzegorza Schetynę.
Przeczytaj koniecznie: Giertych chce odebrać Kaczyńskiemu immunitet (GŁOSUJ!)
To, co działo się w środę przed komisją, było pewnego rodzaju powtórką tego, co już słyszeliśmy. Roman Giertych atakował, a argumenty, jakich używał, można streścić w jednym zdaniu: Jarosław Kaczyński w walce o władzę sięgał po różne nieparlamentarne środki.
Polowanie na Schetynę i Tuska
Konkretów z ust byłego ministra edukacji padło niewiele. Podstawowym argumentem był plan aresztowania żony Grzegorza Schetyny za domniemane nieprawidłowości w funkcjonowaniu jej firmy.
Patrz też: Giertych ćwiczy, żeby wejść do PO (ZDJĘCIA!)
Roman Giertych nie podał natomiast żadnych konkretów, jakie materiały "miały się znaleźć" na Donalda Tuska. Wspomniał jedynie, że były próby prześwietlania przeszłości Donalda Tuska, którego życiem osobistym interesowała się podobno Milicja Obywatelska. - Wiedza funkcjonariuszy PRL miała być wykorzystana przeciwko szefowi PO - dodał Giertych.
Afera gruntowa to ohydna prowokacja
Niewiele konkretów padło też na temat zasadzki, jaką CBA próbowało zastawić na Andrzeja Leppera i na temat całej afery gruntowej.
W tej sprawie Giertych stwierdził, że PiS zasadzkę na koalicjantów szykowało od lipca 2007 roku. Dodał również, że o wykorzystywaniu służb specjalnych do różnego rodzaju prowokacji wiedział Jarosław Kaczyński, Przemysław Gosiewski, ale i sam Andrzej Lepper.