Co się stało? Czyżby jeden z najbarwniejszych polityków ostatnich lat jest rozczarowany polityką? - Nie jestem, ale nie chcę wracać, bo dobrze mi z tym, co w tej chwili robię. Polityka jest dla mnie służbą, a na razie nie widzę powodu, dla którego powinienem znów ten obowiązek wziąć na barki - mówi w rozmowie z dziennikiem "Polska The Times" Giertych.
Takie wyzwanie może szokować, bo LPR - jego ukochana partia - którą tak mozolnie budował, pierwszy raz od dawna pojawiła się w sondażu opinii publicznej z wynikiem 5 proc. poparcia. A to gwarantuje skromnej liczbie posłów miejsca w sejmowych ławach. - To tylko jeden sondaż, żeby móc stwierdzić, że coś się zmienia, potrzebny jest wznoszący trend trwający co najmniej kilka miesięcy - zauważa mecenas Giertych.
Czy w związku z tym można oczekiwać lepszych wyników LPR w nadchodzących miesiącach? - Myślę, że tak, ale wynika to z tego, że to my przewidzieliśmy kryzys wiele lat temu. Całe nasze środowisko mówiło o tym, że konik się kiedyś skończy, bo wszystkie zmiany światowej ekonomii, które spowodowały kryzys, były widoczne od ładnych paru lat. Jeśli ktoś myślał, że będą same tłuste lata, to był naiwny - wyznaje polityk.
Jedno jest pewne - bez parlamentarzystów z LPR i Samoobrony obecna kadencja jest znacznie mniej kolorowa niż poprzednia.