Giertych był gościem Marcina Szczepańskiego tuż po "Teleexpressie" w programie, który codziennie ogląda kilka milionów ludzi.
Polityk miał nadzieję, że rozmowa potoczy się jak on tego chce, a więc wyłącznie wokół sprawy domniemanych tajnych więzień CIA na terenie Polski. Jednak oprócz tego tematu dziennikarz pytał mecenasa również o jego ewentualny powrót do polityki. To nie spodobało się byłemu wicepremierowi w rządzie Jarosława Kaczyńskiego.
Wyraźnie skwaszony odpowiadał na kolejne pytania. Na koniec programu Szczepański przedstawił wyniki esemesowego głosowania telewidzów dot. ewentualnego powrotu Giertycha do polityki. Przytłaczająca większość telewidzów powiedziała byłemu wicepremierowi "nie". Tego było już za wiele!
Roman Giertych po programie wstał i pospiesznie opuścił studio bez pożegnania i podania ręki Szczepańskiemu - pisze "Dziennik". W rozmowie z gazetą polityk przyznał, że rozmowa rzeczywiście go zirytowała.
Ale według nieoficjalnych informacji było znacznie gorzej. - Miał pretensję do Szczepańskiego oraz wydawcy Bogdana Ulki i nie krył tego. Bez pożegnania i podania ręki wyszedł ze studia. Wszyscy bardzo się zdenerwowali - mówi "Dz" rozmówca z TVP.
Ich irytacja była jeszcze większa, gdy dwie godziny później Roman Giertych żalił się na telewizję publiczną Kamilowi Durczokowi w "Faktach po Faktach". - Poziom tej rozmowy, którą teraz prowadzimy, jest o wiele bardziej przyjemny i o wiele wyższy niż to, czego miałem okazję zaznać w TVP - tłumaczył szefowi "Faktów" polityk.