Już w trakcie śledztwa groził, że odbierze sobie życie. Dlatego miał być objęty szczególnymi procedurami dozoru. Widać były niewystarczające, skoro desperat zdołał spełnić swoje groźby.
- W miniony poniedziałek, tuż po 19.00, strażnik więzienny zauważył, że łóżko aresztanta jest puste. Wszedł do celi i w łazience zobaczył mężczyznę powieszonego na sznurówkach od butów. Próbował go reanimować, ale bezskutecznie - relacjonuje major Tomasz Kulik, rzecznik Aresztu Śledczego w Giżycku.
Ireneusz C. był w areszcie od sześciu dni, po tym jak zaszlachtował swoją partnerkę Iwonę S. Zabił ją, bo od niego odeszła, nie mogąc znieść jego chorobliwej zazdrości. Sam się zgłosił na policję.
- Profilaktycznie zabraliśmy mu maszynkę do golenia, którą mógłby się zabić. Butów nie można było zabrać, bo zabraniają tego przepisy. Dostał leki uspokajające, ale odmówił ich przyjęcia - dodaje major Kulik.
Do wyjaśnienia sprawy powołano specjalny zespół Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej w Białymstoku.
Zobacz też: "Wyp...aj stąd!" Skandaliczne traktowanie pensjonariuszy Domu Pomocy Społecznej!