- To było jak w sennym koszmarze - mówi Aleksandra Jonda (27 l.), która w chwili wybuchu była wraz z rodziną w mieszkaniu na drugim piętrze kamienicy przy ul. Słowackiego. - Nagle straszliwie coś huknęło, aż wszystko się zatrzęsło, a zaraz potem spod nóg zaczęła nam uciekać podłoga - relacjonuje.
Zawaliła się podłoga
Pani Ola skoczyła po półtoraroczną córeczkę Julkę, porwała ją na ręce i zaczęła uciekać.
- To były sekundy. Uciekliśmy z jednego pokoju, w którym zawaliła się podłoga, ale w drugim podłoga też zaczęła opadać - opowiada roztrzęsiona pani Ola. - Wybiegłam na korytarz, gdzie zresztą na dole się przewróciłam, bo barierka była urwana. To cud, że nic nam się nie stało. Tylko moja Julka została trochę poobijana. No i zginął gdzieś mój pies, Junior. Może leży w gruzach albo uciekł przerażony - dodaje.
Sąsiad pani Aleksandry przeżył równie wielki szok. W momencie wybuchu spał. Siła eksplozji wyrzuciła go z mieszkania razem z łóżkiem na zewnątrz. Nawet mieszkańcy oddalonych o kilkadziesiąt metrów budynków zostali zerwani na równe nogi.
- Spaliśmy, kiedy nagle strasznie huknęło. Myślałam, że to bomba gdzieś wybuchła. Dzieci się obudziły i zaczęły płakać. To było straszne - mówi Agnieszka Ordyńska-Szyk (37 l.).
Ofiary pod gruzami
Wybuch nastąpił w środku nocy, około godziny 3, kiedy wszyscy spali. Jego siła była tak duża, że zawaliła się jedna ze ścian zewnętrznych kamienicy. Całkowitemu zniszczeniu uległy mieszkania na parterze i na pierwszym piętrze. Zawalił się też strop pomiędzy kondygnacjami, a w zaparkowanych samochodach popękały szyby.
- Najprawdopodobniej wszystkiemu winny był wybuch gazu w mieszkaniu na parterze - potwierdza Dariusz Mrówka z gliwickiej straży pożarnej.
Po wybuchu przerażeni mieszkańcy kamienicy uciekli z budynku - później umieszczono ich w pobliskiej szkole. W nocy z gruzów ratownicy wydobyli dwie ciężko ranne osoby. Łącznie osiem osób trafiło do szpitala. Dwie ofiary tragedii są w stanie ciężkim, jedna z nich, z rozległymi poparzeniami, przewieziona została do specjalistycznego szpitala w Siemianowicach. W południe okazało się, że w gruzach leży jeszcze jedna osoba. Niestety, gdy dotarli do niej ratownicy, już nie żyła.