Wyzuta z matczynych uczuć kobieta o mały włos nie zagłodziła na śmierć dziecka i pozwoliła na to, aby jej chłopak Marcin R. (27 l.) maltretował to niewinne ciałko.
Przeczytaj koniecznie: Żona zabiła męża kata
Tych dwoje zwyrodnialców nie zasługuje na to, aby nazywać ich ludźmi. Bezkarnie katowali małego Filipka i gdyby nie babcia, nie wiadomo co by się z nim stało... - Musiałam coś zrobić. Inaczej serce by mi pękło - mówi Maria Dutkiewicz (52 l.), babcia, która teraz nie odstępuje wnuczka ani na krok w szpitalu. To jej Filip zawdzięcza ocalenie. Pani Maria czuła, że u jej córki dzieje się ostatnio coś niedobrego.
Gdy w czerwcu ubiegłego roku Barbara J. poznała kata swego dziecka, zmieniła się nie do poznania. Marcin R. - na pierwszy rzut oka normalny, grzeczny mężczyzna, z wykształcenia informatyk, miał fatalny wpływ na jej córkę. Pani Maria nie pozwoliła jednak na to, aby cierpiał niewinny Filip. Poprosiła o pomoc pracownicę Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. Ta zaś zgłosiła sprawę policji.
Przerazili się nawet policjanci
Nawet przywykłym do takich widoków mundurowym zaszkliły się oczy, gdy zobaczyli chłopca. Wystraszony, zapłakany siedział w foteliku samochodowym w domu, bojąc się ruszyć i cokolwiek powiedzieć. Jak się później okazało, nie mógł się nawet bawić zabawkami, żeby nie bałaganić. Siniaki w wielu kolorach świadczyły wymownie o tym, że koszmar trwa już jakiś czas. Chłopiec był przeraźliwie wychudzony - ważył zaledwie 9 kilogramów. Gdy przyszli po niego policjanci, był z nim jego kat - trzeźwy i jakby zaskoczony widokiem munduru. Nie potrafił wytłumaczyć, dlaczego chłopiec nosi ślady pobicia.
Patrz też: Białystok: Pogrzebani żywcem w betonowym grobie
- Bił go, jak byłam w pracy. Nic nie widziałam - próbowała bronić się Barbara J. Nie przyznaje się do głodzenia dziecka. Tak jak jej zdegenerowany przyjaciel do bicia małego chłopca.
- Mężczyzna usłyszał zarzut znęcania się nad dzieckiem ze szczególnym okrucieństwem, grozi mu 10 lat więzienia. Najbliższe 3 miesiące spędzi w areszcie - informuje prokurator Krzysztof Grzesiuk z chełmskiej prokuratury. Wyrodnej matce grozi kara o połowę krótsza. Sąd zastosował wobec niej dozór policji. Filip wciąż jest w szpitalu. Lekarze uspokajają, że jego stan jest dobry. Chłopczyk zaczyna się nawet uśmiechać - Nadrobimy wszystko, Filipku - babcia Maria tuli chłopca do piersi.