Oskarżeni porywacze w kajdanach na rękach i nogach prosto z aresztu zostali doprowadzeni na salę sądową. Ich wejście obserwowali rodzice Amelki, dziewczynki, której Ryszard D. i Elżbieta B. zafundowali największy koszmar w jej krótkim życiu. Prokurator i obrońca złożyli wniosek o wyłączenie jawności procesu i sędzia Magdalena Łopuszko przychyliła się do niego. A to oznacza, że upubliczniony będzie jedynie wyrok, który zapadnie w tej sprawie.
Do porwania doszło 3 marca 2017 r. 12-letnia wówczas Amelka z Golczewa popołudnie spędzała u koleżanki. Tuż po godz. 20 zadzwoniła do mamy i powiedziała, że wraca. Od domu dzieliło ją ok. 100 metrów, kiedy do auta wciągnął ją Ryszard D. W daewoo tico była z nim Elżbieta B. Zaniepokojeni nieobecnością córki rodzice wybiegli jej naprzeciw. Gdy jej nie znaleźli, zaalarmowali policję. Okazało się, że porwanie dziecka widział przypadkowy świadek. Szybko ruszył pościg za kidnaperami. Amelki szukało 350 policjantów, strażacy i mieszkańcy Golczewa, a okolicę z powietrza patrolował śmigłowiec.
Niebieskie tico zauważyli 15 km od miejsca porwania funkcjonariusze wracający ze szkolenia w Szczytnie. Próbowali zatrzymać auto, ale kierowca omal ich nie staranował i pognał przed siebie. Po kilku godzinach udało się odnaleźć dziewczynkę. Porywacze w lesie porzucili auto, pozostawiając w środku przerażoną, skuloną na tylnym siedzeniu Amelkę, której wcześniej podali alkohol.
Następnego dnia kidnaperzy byli już w rękach policji. Okazało się, że Ryszard D. był wcześniej skazany za uprowadzenie i pobicie 10-letniej dziewczynki. Odsiadywał 9-letni wyrok, ale dwa miesiące przed porwaniem Amelki został warunkowo zwolniony.
Zobacz: 56-latek tydzień mieszkał ze zwłokami matki! Horror w Golczewie (woj. zachodniopomorskie)